Rozmowa ze swoim bylym, z ktorym tak naprawde wcale nie bylas/les. Dowiadywanie sie po pol roku ze wcale nie byl nawet toba zainteresowany, ze to 'staranie sie' o mnie bylo zwyklym maceniem w glowie, zwyklym dowodem na uwiezienie mnie w strefie przyjazni. Ze te wszystkie mysli o nim, o jego twarzy, jego ciele, upiekszonym jak i duza iloscia tatuazy, o jego ciele na moim, nic nie znaczylo, ze te mysli nie mialy sensu. Zauroczenie, czy milosc ? a moze obsesja. Teraz jestem szczesliwa z tym jedynym, a i tak zabolaly te slowa pochodzacego od jakze niekiedys idealnego dla mnie mezczyzny. Czemu tak bardzo zabolalo, skoro teraz nie ma znaczenia ?