ponad każdą kością która z ciała Matki
dłonie ku wspomnieniom składam
ponad każdym rysem który z krwi mej Matki
utrwalenia podobieństwa z Tobą błagam...
pod Jej skórą jest katedra Twoich kości
nad oczami Jej - sklepienie Twego czoła
z moich włosów rdzawoszary odcień
Twoim echem w sypkiej burzy woła
czerń i gęstość rzęs flankuje ostry łuk Twojego nosa
- moja niegdyś klątwa, dziś Twoje wspomnienie
oczu zieleń to dar oczu Matki
- ale dzięki Tobie krótkowzroczne to spojrzenie...
głos - o, ten jest Matki, lecz gdy chwytam pióro
już nie umiem Was odróżnić, bo talent Obojga
spłynął rzeką genów splątany jak wstęga
i jeślim poetką, Wam cześć muszę oddać...
osiemnaście razy przemknął smutny luty
kiedy Twoje oczy opuściła Dusza
z każdym rokiem silniej tęsknię bez cienia pociechy
do życia bez Ciebie życie mnie przymusza..
ja, gdy patrzę w gwiazdy, śnię o Twym uśmiechu
odrodzonym w światłach krążących po niebie
spójrz i Ty - na Ziemię, bo tutaj zapalam
rok po roku światło - wyłącznie dla Ciebie.