Ok, dodam już coś, bo Martyś mnie prosiła.
Co u mnie? Nic nowego. Wszystko powróciło i znowu jest źle.
Spałam w dzień, co jest nie lada wyczynem z mojej strony. Praktycznie nigdy nie śpię w dzień, nawet nie udaje mi się zasnąć. Dzisiaj zdarzył się cud.
A co będzie jutro? Piątek, trzynastego. W zasadzie to nie wierzę w te przesądy, jednak pechowcy niech się strzegą. Nie będzie wesoło.
A tak szczerze mówiąc, to jak każdego wieczoru i dzisiaj pewnie będę moczyła swoje żale w poduszce...
Jedno wiem na pewno : bardzo Cię kocham.
Żegnam.