Obawiam się, że nie mam nic ciekawego do powiedzenia, ponieważ moje życie jest w chuj nudne i bezproduktywne. Czas mija mi na uczeniu się i oglądaniu filmów, ponieważ dobra lektura to już za wielki wysiłek intelektualny. Nie mam kasy na przyjemności życiowe, w tym podróże które zawsze były moim marzeniem i okropnie mnie to wkurwia.
Yhy teraz zastanawiam się skąd wytrzasnąć forsę na koncert queensów openerowski (chuj, trudno przemęczę się tam jeden dzień). o offie nawet nie wspominam.
nie mam w tym semestrze sesji więc się opierdalam, teraz jestem w domu - olałam wyklad z białaczek, wiem wiem TAK NIE MOŻNA. cóż, wolałam posiedzieć z psem i pooglądać tiwi. na stancji nie mam. niby 4 lata nieoglądania gadającego pudła powinny mnie zupełnie odzwyczaić, aczkolwiek przyjemnie mi się odmóżdżyć płaszcząc dupę przez dużym ekranem.
potrzebuję mocnych bodźców, bo zarosnę pajęczynami, mchem i kurwa grzybem.
elo.