W poniedziałek zaliczenie neuroanatomii i ja oczywiście znowu nic nie robię. Nie potrafię się przemóc i istnieje realne zagrożenie, że tego po prostu nie zaliczę. Brakowało ciągle czasu i ochoty na bieżącą naukę i teraz mam za swoje. Boję się, ale jednocześnie mam to gdzieś ; zawieszona pomiędzy niem wczorajszym, dzisiejszym i jutrzejszym. Nic mnie nie interesuje.
To nie jest zmęczenie fizyczne, ale psychiczne - które okazuje się być jeszcze gorszym niż to pierwsze. Wszystkie głupie myśli, reflekcje, sny... to męczące. Skup się na studiach, skup się na nauce, SKUP SIĘ NA ZAPIEPRZANIU! Tyle, że ja tym już rzygam i chę od życia czegoś więcej, chociaż jakiejś drobnostki która coś odmieni. Już nie mogę, nie wytrzymam, zamieniam się w warzywko wegetujące w pogiętej pościeli, zatracam kontakt z rzeczywistością, mało co wychodzę z domu (bo i po co oprócz zajęć). Jestem tutaj tak okropnie samotna.
Czuję, że się nie nadaję ale co innego mogłabym robić? Moje lenistwo przekreśla moje szanse :/ Kurwa nie mam pojęcia jak je pokonać!
muzyka i filmy zżerają 90% mojego wolnego czasu, stałam się więźniem swojego laptopa. Same smuty i psychodela nakręcają mnie by brnąć dalej w to bezsensowne przedstawienie, w którym chcąc nie chcąc gramy. Przejadły mi się głupoty i robienie sobie z wszystkiego jaj, tak robię to wiem, ale w głębi duszy czuję już do tego obrzydzenie i mam do siebie żal za to jak się zachowuję, ale ja nie umiem już przestać, to się stało częścią mnie. Taka jestem, dlatego nawet oni nie przypuszczają co mam w głowie. Ha ha ha jakie to zabawne.
Ludzie, chcę usiąść w jakimś barze albo spokojnie w domu, w parę osób, obejrzeć dobry film, wypić piwko, pogadać - normalne to jest przecież, ale NIEEEE same spędy jak pierdolone bydło. Przymus - pojaw się, zalicz imprezę, pokaż innym jaki to jesteś ZABAWOWY. Na topie qrwa. To samo będzie w przyszłym tygodniu. Jezu.
I błagam, tylko nie to, nie chcę. Nie mam szans, nie chcę o tym myśleć, kłopot i nic więcej.
Wykłady leżą obok i patrzą się na mnie, krzycząc "przeczyyytaj nas, przeczyyytaj" a ja jestem tak kurewsko zniechęcona. Dlaczego nie jestem pilna, miałam piękne założenia i plany a ciągle wychodzi tak samo. Jesli w grę wchodzą jakieś pierdoły to ja pierwsza lecę a poważne sprawy - najn. Grrr!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zabawną rzeczą jest także fakt, że chciałam się zmienić, ej serio - być bardziej dziewczęca/kobieca, Natalia mówi że powinno się być kokieteryjną. Tya, założenie było i guzik z tego wyszło bo nawet ubierać się nie chcę inaczej a co dopiero mówić o zachowaniu. To nie zdaje u mnie egzaminu, jestem wieśniarą (bo pochodzę z dziury), jestem wulgarna, jestem nieatrakcyjna i chodzę ubrana jak chłop. W innym wypadku czuję się jak nie ja i jest jeszcze gorzej , ponieważ tak jak zazwyczaj nie wzbudzam żadnego zainteresowania (nawet w rozmowę nie umiem się wkręcić^^) a w tym przypadku na dodatek czuję się jak clown, ponieważ jestem w "przebraniu". Barwy wojenne kobiety - jakieś cienie, błyszczyki i inne gówna, mundur - głupia kiecka i buty na obcasie, broń - cycki i dupa. Rzygać się chce, nie kupuję tego. Jak mam być cieciem, to przynajmniej będę prawdziwym cieciem. Co nie znaczy, że czasem nie jest mi smutno i co nie znaczy, że czuję się z tym komfortowo. Podziwiam dziewczyny na uczelni za to że sa takie ładne i potrafią wyglądać kobieco, ale ja juz zawsze pozostanę tylko widzem.
O miłości nie wspominam.
Najlepiej to powinnam przestać szukać błedów i minusów u siebie.
ucz się ucz się ucz się ucz się wyłącz się proszę chociaż na te parę dni...
http://www.youtube.com/watch?v=tcIwwTDGb14
Inni zdjęcia: Wy tam na wsi też działajcie bluebird11Służba i codzienność pamietnikpotwora:) dorcia2700... maxima24... maxima24aujourd'hui quen... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24