"Pojawiła się szansa pozostania na kolejną zmianę. Zastanawiam się co zrobić? W kraju nic na mnie nie czeka. Tu mam swój świat. Kilka metrów kwadratowych zastępuje kilkudziesięciometrowe mieszkanie. Chłopaki ciągle coś gotują i zapraszają na obiady. W tłusty czwartek jadłam nawet pączki. Na nadmiar wolnego czasu, nudę też nie mam co narzekać. A to spacer po bazie, a to maraton filmowy, karty do czwartej nad ranem czy impreza niemal do białego rana. Zawsze wokół pełno ludzi, ktoś wpadnie na kawę, wyciągnie na zakupy. Rzadko mogę pobyć sama ze sobą. Uprzedzam wtedy chłopaków, że nie ma mnie dla nikogo.
(...) Przez większość czasu siedzimy zamknięci w bazie. Cały czas ci sami ludzi, nie da się od nich uciec. Dzień podobny do dnia. My, możemy być tu maksymalnie rok, o ile zgodzą się na to przełożeni. (...) Tylko czy po takim czasie można wrócić do kraju i normalnie fukcjonować? Co z życiem prywatnym, bo o rodzinie nie ma mowy? Nie chcę za kolejne pół roku obudzić się w Polsce z niczym, oprócz pełnego konta i tęsknoty za adrenaliną. Chyba już wystarczy - wracam do domu."