W Austrii (w znanej mi czesci) narzuca sie calkowity niemal brak graffiti. O ile narod wloski maluje na kazdym skrawku muru (czasem i na wozach dostawczych) od Rzymu do Bari, o tyle Austriakow jakos nie ciagnie do malarstwa lamanego przez "zniszczenie mienia". Napotkalem troche bazgraniny, ale nie ma mowy o masowym wystepowaniu zjawiska. Nie kochaja tu dziewczyn, klubow pilkarskich, symboli politycznych i zespolow muzycznych? Mozna pomyslec, ze tu naprawde trzyma sie milosc w piwni... w tajemnicy. Na zalaczonym obrazku malowanie graffiti w Polsce.