"Świnia na dwóch łapach"
Odchodzi człowiek od swego koryta
Idzie chwiejnym krokiem , podłoga umyta
Tu schody, ledwo widzi poręcze
Pojechałby windą lecz myśli "do windy się nie zmieszczę"
Idzie po schodach swe cielsko wlecze ociężale
Już ostatnie stopnie, jakże wspaniale!
Powinęła się noga, od nowa rozpoczyna wędrówkę
Zgubił portfel komórkę i stówkę
Mruczy pod nosem "kurwa mać znów myta podłoga!"
A w myślach przeklina samego Boga
Rozłożył swe cielsko zmęczony na schodach
W sprzątaczce widzi największego wroga
Sprzątaczka owa, pani Jadzia, z pogardą na świnie patrzy
Choć bogacz, pijaństwo wyryte na jego twarzy
Buty Lacoste, garnitur Armani
Patrzy i widzi że to wszystko na nic
Patrzy i mówi - Człowieku? Czymże różnisz się od świni?
Tak jak i ona resztkami się żywisz
A świnia patrzy i nie może się nadziwić
"Kobieto! ja hamburgery jadam! kebaby! nie porównuj mnie tu do świni"
Pani Jadzia świnie dissuje - Hamburgery? Kebaby?!
Jakże jest twój jadłospis marny!
Toć resztki ze stołówki, trafiają wprost do tej bułki!
Świnia tymi słowami wzburzona
Mówi - Pani! Bo to wszystko moja żona!
W domu nic nie robi, obiadu nie gotuje
A ja pije i łaże, po mieście się snuje!
Jadzia dzierżąc w dłoni mopa
Mówi - Krótka będzie moja mowa!
Tak jak ci mówiłam niczym nie różnisz się od swini
Z tym że świnia, za to że jest świnią, nikogo nie wini!