Rodzisz się i wzniecasz ogień
Chociaż jeszcze nie poczułeś jego ciepła
Nie ujrzałeś nawet blasku
Lecz ogień dusze twą pożera
Palisz się tak jak dusz miliardy
Dusza nie ma koloru mówi językiem aniołów
Nie rodzi się w kraju i w nim nie umiera
Bezcenna chociaż nic nie warta we wszystkich walutach
Płoniesz żywym ogniem acz nie wiesz co czujesz
Radośnie budujesz zbroje z banknotów
Nie widzisz że dłoń twa potrafi stal wykuwać
A stal nagrzana czerwona stopiona
Lecz banknot o banknot pożar roznieca
Zbroja ze stali nadal gorąca czerwona
Wygięta pod własnym ciężarem
Banknot choć lekki w popiół się obrócił
I ty płoniesz zasłonięty ostatnim banknotem
Na nim niemalże monument kolumny solidne
Słowa do samego Boga skierowane
Ty ufasz w niego lecz on przestał ufać tobie
Zielony kolor nadziei brudny i zwodniczy
Gdzie będziesz gdy płomień dogaśnie?
W papierowej fortecy czy domku z kamienia?
Kamień na plecy czy papier w dłoń?
Decyduj rozważnie lecz śpiesz się
Ogień nie czeka!