Wiecie, patrzyłem dzisiaj na mojego kapcia i dostałem natchnienia. No może to nie było natchnienie tylko przypomnienie sobie bo właśnie na podobny temat planowałem notkę. A więc, patrzyłem na kapcia i przypomniałem sobie że miało być o pantoflarzu.
Posłuchajcie&
Mężczyźni boją się tego terminu jak ognia. Często nawet przed ślubem jeszcze prowadzone są rozmowy między kumplami stary po ślubie to ty będziesz miał przechlapane, będziesz tańczył jak Ci zagrają itd. Kojarzy się nam ze słabością, uległością, brakiem własnego zdania i indywidualności. Określenie faceta pantoflarzem jest (chyba) dla niego obraźliwe i pozbawia go wiary w siłę własnego Ego. Znowu nasuwa się na myśl granica pomiędzy "byciem pantoflarzem" a... "czymś odwrotnym".
Pantoflarz zaczyna się wtedy kiedy facet robi WSZYSTKO dla szczęścia albo zadowolenia swojej kobiety. Wynosi śmieci kiedy prosi, sprząta kiedy ona o tym przypomina albo myje dla niej samochód. Bo jeśli mężczyzna słyszy: "Kochanie czy mógłbyś wynieść śmieci?" i zrobi to, to sytuacja taka wydaje się naturalna. Lecz jeśli kobieta powie podniesionym głosem: "Wynieś te śmieci kretynie! Ile razy mam powtarzać, że to do ciebie należy", a on potulnie i bez słowa wykona polecenie, to ocena sytuacji zmienia się diametralnie. Jeśli sytuacja taka się powtarza to określenie pantoflarz ma swoje uzasadnienie.
Wiec drogie Panie, nie hodujcie sobie pantoflarza, bo to też od was zależy, tylko bezwzględnie kochającego faceta. Za dbanie odpowiadajcie dbaniem, za troskę troską a za miłość miłością. Obydwoje na tym skorzystacie.