`Chociaż wszyscy inni dookoła we mnie zwątpili, on pozostawał niewzruszony. Kiedy leżałam na wielkim łóżku pod tobołem kołdry i koca, ciągnął mnie za rękę, związywał włosy w koczek, zakładał trampki na stopy i zabierał na zielone pole. Kazał mi usiąść na przeciwko siebie i bluźnić. W tym jednym momencie pozwalał mi używać najgorszych przekleństw, jakie znałam. Po moim potoku słów był w stanie
określić, czy czuję się choć odrobinę lepiej. Jeśli nie, kazał mi płakać. Mówił, że jesteśmy z dala od ludzi więc mogę nawet krzyczeć ile sił w płucach. I tak robiłam. W najgorszych momentach szarpałam go za szarą bluzę, biłam, a potem, gdy cała złość i cały ból ze mnie uchodził, przytulał mnie tak mocno, że ledwo łapałam oddech. Zawsze wiedział, czego mi trzeba.`