Wyszedłem z rzeki, nie płynę już z jej nurtem.
Nie patrzę na to, gdzie mnie zaniesie,
Co mi dadzą jej wody zimne i brudne.
Teraz idę...
Powoli. Ostrożnie.
Krok za krokiem.
Żeby się nie przewrócić.
Łatwo upaść będąc ciągle mokrym,
Skóra wciąż złuszczona od wody.
Małe ostrożne kroczki w stronę słońca,
Do którego nikt nigdy nie dojdzie,
Ale przecież wysuszenie przyjdzie wcześniej.
W drodze do szczęścia.
Złapanie losu w swoje ręcę.
Podążanie tam, gdzie się chce.
A co z tymi co zostali w rzece?
Płyną gdzieś, nie wiedzą dokąd.
Nie podejmują żadnych decyzji,
Ulegają otoczeniu...
A Ci co umieją pływać?
I tak płyną z prądem..
Ciagle tym samym nurtem,
Albo pod prąd.
Tylko no cóż..
Wtedy cofają się.
Trzeba umieć patrzeć w tył,
Tylko wtedy
Będzie się wiedziało dokąd chce się iść.
Ja pójdę właśnie tam, gdzie zechcę.
I nic mnie nie będzie zatrzymywało.
Krok za krokiem.
Swoimi drogami
czy
życia potokiem.
Idziesz, czy płyniesz?