m:Karolina
znów tu jestem, biję rekordy
Jak to jest, że dni jak dzisiejszy kończą się w ten sposób, że aż brak słów by wyrazić to, co chciałoby się wyrazić? Kiedy mimo nadzieji na choć jeden, niemalże perfekcyjny dzień, w ostatnich jego godzinach przychodzi smutek? Puka do drzwi jak stary przyjaciel, którego już nawet nie próbujemy przegonić, gdyż wiemy, że tego wieczoru mimo najgorszych obelg nie opuści nas. Przyjmujemy go z pokorą, proponując herbatę i ciastko, podczas gdy on rozsiada się w fotelu, ucieszony zajmowaną aktualnie przez niego, wysoką pozycją. Obejmuje nasze miejsce a my jesteśmy zmuszeni iść w kąt, by skończyć ten dzień w normalny już sposób. Bo po pewnym czasie nieustannej nienormalności, zamienia się ona w normalność. A normalne jest już tak obce i dziwne, że aż nienormalne.
tęsknie i kocham
kocham ponad wszystko