Nie mogłam się zdecydować na noworoczne zdjęcie. Mogłam dać siebie, kolaż z samą mną, mogłam dać Was, inny kolaż albo coś czego jeszcze nie widzieliście ze mną w roli głównej. Ale chcę Wam dać coś, czego Wam życzę. Na przyszły rok, na następny, jeszcze jeden i kolejnych sto. Na całe życie. Przepełnienia nią, takiej prawdziwej, dużo dużo, szczęśliwej, nieszczęśliwej (ale krótkiej), szalonej, magicznej, zwariowanej, spełnionej, spokojnej, długiej i do końca - z osobą, którą się darzy tą największą. Miłości. Spełnienia marzeń i szczęścia wypełniającego od środka. Energii, radości, uśmiechu, nie żałowania niczego, chwili zadumy, wiernych przyjaciół, spontaniczności, spełnionych planów, szaleństwa, świetnych pomysłów. I raz jeszcze i po stokroć - MIŁOŚCI.
A teraz czas na moje jęczenie. Na moje podsumowanie tegoż roku.
Zaczął się bosko. Wami w dużej dawce, zabawą i pięknym postanowieniem, koniecznie w czasie teraźniejszym. Dostałam w prezencie chęć do rzucenia się z motyką na słońce. Udało się - z trudem, efekty są widoczne, ale się udało. W zasadzie dużo takich chęci do rzucenia się było i chyba wszystko się udało.
Przyszła prawie-wiosna. Prawie-wiosna to chyba najważniejszy element tego roku, bo tylko uświadomił mnie, że nie ważne co powiesz, mogę rzucić wszystko w cholerę i do Ciebie przyjechać. Że mało Cię znam, idealizuje, jesteś paskudny i zrobiłeś w życiu mi już tyle świństw, tyle razy Cię wyzwałam i masz dziewczynę od dwóch lat, której nie traktujesz tak, jak dziewczyna powinna być traktowana. Że i tak wystarczy jeden sms, jedna rozmowa, jedno zdanie na gadu napisane, a ja płacze ze szczęścia i wypełniam się euforią. Tak, dlatego rzuciłam Ci się na szyję jak Cię zobaczyłam drugi raz w życiu. Dlatego umarłam ze szczęścia jak zareagowałeś równie emocjonalnie. Dlatego przejęłam się 'dalej i na dłużej, przyjadę do Torunia, przyjedź do mnie'. Ostatnio jak napisałeś zauważyłam, że mnie to zabija.
Zmęczyłam się odyseją, nie będzie jej już chyba w moim życiu. Chociaż Poznań, piękny, odurzający, euforyczny, kojarzący mi się z wiecznym szczęściem Poznań musi w nim zostać. Po pierwszym prawdziwym Poznaniu, magicznej ławeczce, pierwszym niepowodzeniu związanym z fotografią, Mistrzostwami Świata w Łyżwiarstwie Figurowym, druga COMĄ w życiu, Kierysem i drożdżówką ze sklepu przyszła prawdziwa wiosna.
Prawdziwej wiosny były niesamowite rekolekcje. Prawdziwej wiosny odczułam co to znaczy zafascynować się książką do granic możliwości, kochać teatr i wypełniać się muzyką. Prawdziwej wiosny odkryłam w sobie siłę do zrobienia wielu rzeczy. Prawdziwej wiosny poznałam wspaniałych ludzi i odkryłam prawdziwa wiosnę też w sobie. Prawdziwej wiosny dowiedziałam się o żółtym pokoju, fioletowej lampie i zielonym łóżku. Prawdziwej wiosny umierałam wielokrotnie - w metaforycznym sensie (ze szczęścia) i na "scenie", jako Alina. Prawdziwej wiosny bałam się siebie. Prawdziwej wiosny poznałam chłopca, którego nigdy nie dostanę na własność. Prawdziwej wiosny chodziłam długo ulicami Torunia, wdychałam szczęście i latałam ponad chodnikami.
Kiedyśtam przez moje życie przeplotła się mecząca szkoła, Twoje urodziny (chyba nie złożyłam Ci życzeń), maj, trochę odpoczynku, jakieś marchewki i inne warzywa czyniące mnie nieszczęśliwą, pierwsza sztuka, która nie zrobiła na mnie wrażenia i najlepszy Dzień Matki, jak dla mnie. Niepowtarzalna, wspaniała i boska noc, z całym swoim nieogarnięciem, tańcem i rozmowami, spędzaniem czasu na dworze, sześcioma godzinami i ratowaniem niektórych ludzi.
Przeżyłam najlepsze wakacje mojego życia. Trochę płaczu i zgrzytania zębów, ale ostatnie 1,5 miesiąca to istna bajka, z nie-bogiem na białym koniu, który niestety tylko bywał i który mnie wykańcza. Absolut się pojawiał, powietrze było nasycone wspaniałością ludzi, najlepszą muzyką i świetnymi pomysłami. Dookoła mnie byli tylko Ci, którzy muszą pozostać w moim życiu do samego końca. Wtedy dużo się wyklarowało - ludzie, emocje, muzyka, książki, teatr, bliskie mi rzeczy, postanowienia, pomysły, spisy rzeczy. Właściwie wszystko.
Potem był nowy rok szkolny - wygrałam, zrobiłam. On mnie tylko upewnił, dzięki niemu wiem już to, co się wyklarowało, na pewno. Poznałam (chyba trzeba dodać "lepiej", bo znać, to Cie znałam) kogoś, kto daje mi dużo szczęścia, utwierdziłam się w przekonaniu, że mam cudowne życie, wypełniłam się pewnością siebie, radością i uczuciami, które chce zamknąć w kartoniku i schować, żebym mogła każdego dnia się nimi wypełniać.
Sylwester był dziwny, ale niesamowity. Wiem, co chcę ze sobą zrobić, postanowienia mam dwa, mam wspaniałych ludzi dookoła siebie i wszystko jest na swoim miejscu. Witam 2010, lepszy niż 2009 już chyba być nie możesz.
Inni zdjęcia: Prezent dla maturzysty naszyjnik otien:) dorcia2700Pięknie drzewa owocowe kwitną. halinamWidok andrzej73Kowalik slaw300Ech wiesz jak bardzo cieszę się, najprawdopodobniejnie1453 akcentovaGdy zabraknie czasu pragnezycpelniazyciaTULIPANY ... part 3 xavekittyx:) dorcia2700