Jestem na dnie ale jest jeszcze na tyle wyskoko, że jak bym spadł to bym się zabił.
Wspinam się, lecz jestem tak zmęczony, po kolejnym rozczarowaniu coraz mniej wierze, że mi się uda wspiąć i myślę nawet czasami żeby się puścić i spaść...
Pobyt w szpitalu pozwolił mi odpocząć od życia. Przeżyłem tam 10 zajebistych dni które w pewien sposób mnie odmieniły. Nawt tęsknie za tym. Ale by tak nie było gdyby nie była za mną też ta najważniejsza wtedy osoba- Martyna. Tysiące smsów, godziny rozmów przez telefon w nocy i 7 cudownych godzin spędzonych razem. Byłem szczęsliwy. Teraz już nie jesteśmy razem.
Wiem, wiem...wyglądam jak bym się nie zmartwił rozstaniem. Nie potrafie się smutać gdy ten koszmar się kończy, gdy znowu chociaż ktoś zazdrości mi mojego życia...no i może dlatego że "wspomagacze" mi pomagają :D
Znów mam skrzydła jakie ma każdy młody człowiek. A miłość ?...nie wiem czy komuś uda się to co udało się Martynie :). Ona jest dla mnie wyjątkowa.
Nie pamiętam czy jej podziękowałem. No to jesli czytasz to dziękuje za miłość którą dostałem no i przepraszam za złe chwile.
Teraz pójde tak żeby niczego w zyciu nie żałować.