mój aparat częściej podróżuje, niż ja. ciągle go gdzieś ktoś zabiera.
tym razem plaża we Włoszech, oj chciałoby się teraz tam być.
mam nadzieję, że kiedyś tam zawitam.
swoją drogą robi całkiem ładne zdjęcia, jak widać na załączonym obrazku.
jak to się mówi... z byle czego można zrobić naprawdę coś ciekawego.
więc jak tylko znajde troche wolnego czasu ide robić zdjęcia.
póki co trzeba sie skupić na poprawkach.
3 kawy dzisiaj, mała przerwa na photobloga bo głowa już wysiada.
i chwile relaksu, nic innego jak pianino i muzyka.
chyba nic bardziej nie uspokaja
i co z tego jak tej nocy znowu nie będę spała, może ze stresu.
ta makroekonomia jest nie ogarnęcia, będe ją zdawać do usranej śmierci, dopóki ekonomiczny mnie nie wywali.
i kto by pomyślał, że dotrwam do trzeciego roku, no kto? no właśnie, nikt nie wierzył, a jak mi się podwinie noga to będzie wielka tragedia rodzinna. nie chciałabym stracić tego co już osiągnęłam i zostawić tych wspaniałych ludzi, których tam poznałam.
i dobrze, że przysiadłam na dupie, może w końcu pewne sprawy się rozwiążą.
pora stoczyć ze sobą kolejną walkę.
merci. ;)