Wiecznie głodny koteł :3
No myślałam że mnie dzisiaj coś trafi. Najpierw milionowa kolejka po zaliczenie (zmarnowane 1,5 h życia) którego i tak finalnie nie dostałam, potem bieg po mieście za ciastem którego nagle wcieło no i ten miły sms z pracy. Ja się powinnam już do tego przyzyczaić. Serio? Ale tak serio pracodawcy? Przychodze sobie ładnie na rozmowę, potem czekam na info czy zatrudnią, łał udało się zatrudnili, umawiam się na pierwszy dzień pracy i...chuj sms że nie, że dziękują i znaleźli se kogoś innego Po co w ogóle zawracać mi dupe, poczekajcie tydzień, 2 aż się wszyscy co mieli zgłosić zgłoszą a nie nagle odwołujecie w ostatniej chwili a kończy się to najczęściej ponowieniem ogłoszenia za jakąś chwile. I tym sposobem z mojego cieszenia się że coś się układa powstało gówno. To samo gówno przez które tatuś się do mnie nie odzywa he.
niemiło w chuj