Stanął na progu,
wpuszczając promyk źrenicy otulony delikatnym powiewem z jego warg.
Spojrzeniem wywoływał podniecenie,
choć jego wzrok utknął na przepalonej żarówce.
Objął ,
Choć jego dłoń ciągle na zakurzonej klamce,
Delikatnie, nie dotykając
otworzył właz skamieniałej klatki piersiowej i wsunął perłę-
emanującą rozbestwionymi skrami emocjonalnego pobudzenia,
rozbryzgująca niepojęte promienie uniesienia
realna fantazja w nierealnej rzeczywistości….
Nie doświadczał czynności ,
bezwolnej działalności własnych części ciała....
Myślał że ona nie poczuje gdy wbije dłonie w czaszkę
i prześlizgując się przez natchnione życiem wnętrzności
wyjmie tą perełkę,
wychodząc zostawi błoto na progu
w ogródku zakopie egzystencjodajną siłę
i przykryje zwiędłą konwalią..