Dziś umarłam.
Na zbiórce siedzieliśmy w kole i rzucaliśmy misiem do osoby z początkiem zdania "Lubię Cię za to..". Lub "Chciałabym abyś.. "
Kurwa.. ja nie oczerniam ludzi. To ludzie oczerniają mnie. Suka z niej.. Wolałam się nie odzywać.
Wracałam do domu a tu patrzę Mateusz na mnie czeka i zaczął się pytać co mi jest co mnie gnębi. Nie chciałam mu powiedzieć ale i tak to odemnie wyciągną. Rozpłakałam się.. Widziałam w jego oczach że nie wie co ma zrobić. Powiedziałam "Pójdę już sobie" i szłam tak zapłakana..
Gdzie mogłam pójść? Taka zaryczana do domu? Poszłam na cmentarz. Do babci, dziadka i mego brata. Stałam tam i płakałam w myślach mówiłam jaki ten świat jest okropny. Cmentarz był cału pusty. Nagle zaczął padać deszcz. I już nie wiedziałam czy to moje łzy na twarzy czy krople deszczu.. Stałam tak zamyślona i nie chciałam z tamtąd sie ruszyć. Było mi dobrze.
Mam dość dwulicowości.
Od dziś naradzam się. Zacznę wszysko od początku. Będzie lepiej? Okaże sę. Ale marne szanse.
Założyłam nowe konto ponieważ nikt z moich znajomych nie będzie o tym wiedział. Będę to pisała dla siebie.
Bye