chyba nie czuję się zobowiązana do jakichkolwiek wyjaśnień. przecież to każdego indywidualna sprawa jak sobie żyje. a jeśli ma wokół takich ludzi, którzy nie są w stanie mu pomóc, ewentualnie tylko rzucić pare słów, żeby było jeszcze gorzej, no to już pojawia się coś takiego jak smutek. ale i z tym trzeba sobie poradzić, a raczej: trzeba na to wyjebać. i dążyć do niemożliwego, do samowystarczalności. dziękuję, najebmy się.
nauczyć się umierać w sobie.