No i znow Poluna troszke jej sie uroslo...
Sliczna prawda?
moja kochana kuzyneczka
Hmm... obecnie chora jestem... grypsko zoladkowe mnie dopadlo...
Jakos nie mam sil na rozpisywanie sie...kiedys to nadrobie...obiecuje...
Mam straszny metlik w glowie...pelno decyzji do podjecia, a ja nadal stoje w tym samym miejscu...nie wiem ktora z drog wybrac...w ktora strone zrobic kolejny krok...boje sie kolejnej porazki...ponoc one mobilizuja...byc moze, ale w rozsadnych ilosciach...bo potem tylko odbieraja sil, ktore moznaby wykorzystac do walki...
Heh mieliscie kiedys poczucie, ze na czyms Wam cholernie zalezy, ale jednoczesnie swiadomosc, ze to nie jest to czego od zycia oczekujecie? Wiem, brzmi paradoksalnie...bo to jest paradoks...heh
Z kolei na innej rzeczy Wam rownie zalezy, ale wiecie, ze to utopia...nierealne...marzenie, ktore zawsze pozostanie tylko marzeniem z grupy niespelniajacych sie...a na najbardziej mozliwej i rozsadnej rzeczy Wam prawie wcale nie zalezy...I jak tu zyc spokojnie, jak zycie na sile wszystko komplikuje...staram sie po kazdym upadku, nawet tym silnym, ktory powala na ziemie wstac z podniesionym czolem, ale ile razy mozna "calowac" glebe?! i wstawac jakby nigdy nic?! Na tej czynnosci tracimy o wiele wiecej energii, niz na jakiej kolwiek innej!!! Czasem juz brak sil i co wtedy?! Lezec tak do konca i patrzec w kalendarz jak mijaja dni, miesiace, lata...?!Czy jest jakas granica nieszczesc i niekorzystnych sytuacji?! Czy mozna wyczerpac ten limit?! Czy mozna powiedziec stop i zaczac zyc na nowa karte?! A moze trzeba w niektorych sprawach wrocic do przeszlosci...bo byla ona fundamentem przyszlosci...? I to wlasnie dlatego zycie komplikuje wszystkie sprawy, chce pokazac nam, ze bez tego co byc moze stracilismy, nasze zycie jest przegrana karta...Tylko teraz mysl sobie ulomny czlowieku o jaka sprawe chodzi, ktora warunkowala dobra jakosc Twojego zycia...Co robic kiedy wszystkie zmysly zawodza...kiedy oczy patrza, na fikcyjny obraz, uszy slysza jedna tylko melodie, nos, jeden zapach, jezyk sentymentalny smak a serce bol?! Czy warto podnosic sie kolejny raz...nie zwracajac uwagi na konsekwencje...czy poddac sie...Doszlam do takiego momentu, ze biore juz nawet taka opcje pod uwage...Do niedawna wierzylam, ze dopoki sie walczy, nie jest sie przegranym, ale to tylko teoria, ktora nie sprawdza sie w praktyce...W sumie cos, czego nie potwierdza praktyka nie mozna nazwac teoria...lepiej brzmi hipoteza...lub teoria sciagnieta z watpliwego, drugorzednego zrodla...
Nic, dosc uzalania sie nad soba...I tak nikt tego nie czyta...ale nie obchodzi mnie to. Ja tylko chcialam przelac mysli na "papier", bo za duzo zametu wprowadzaja w mojej glowie...
I tak sie troche rozpisalam...
Pozdrawiam tych waznych...ktorzy zawsze sa i wiem, ze beda...bo tylko dzieki Wam to zycie ma sens...