Kaczor? Tak mi się zdaję... Ale po mimo mojej dzikiej natury, w rozpoznawania dzikich zwietrząt mistrzem nie jestem
Nie, nie, nie. Tytuł nie ma nic wspólnego ze zdjęciem. Ale życzę wszystkim takich wtorków jak mój dzisiaj. No dobrze, przyznam, że był on niezmiernie długi. Rano roraty, potem spotkanie z dizadkiem(mój promotor), a potem cztery wykłady... Tak, było zmeczenie materiału. Niemniej baaaaardzo pozytywny dzień! A gdy się wsłuchało w profesorska i doktorską mowę można było wchwycić właśnie takie mądrości jak "mięso empiryczne". Nie bedę rozwijać co to znaczyło, bo w zasadzie do końca kontekstu nie pamiętam, gdyz byłam zajęta akurat rozmową z Jakubem W - moim towarzyszem studenckiej niedoli (ten od którego wzięło sie hasło: "my inteligentni tak mamy". ci inteligentni to ja i on oczywiście) oraz graniem w gre Aczkolwiek "Mięso empiryczne" mnie urzekło. Gdyby to zinterpretować to chodzi o takie jakby "ofiary doświadczeń", czyli w sensie o tych, których poddaje się badaniom społecznym
Chociaż na jednym wykładzie trochę sama ofiarą się czułam. Ofiarą samouwielbienia, ake nie mojego. Pewien profesor na pierwszym wykładzie dziś(druga połowa semestru) w ciągu 1,5h zdążył powielokroć użyć sformułowania "ja". Przynajmniej cztery razy podkreślił fakt, że jest aktywny zawodowo już 35. Wymieniał nam conajmniej 4 profesje, którymi się w swojej karierze zajmował, wymieniał, kraje w których był, osoby, które zna, polecił czasopismo, którego on jest aktualnie wspołtwórcą... No kosmos egocentryzmu!
Też uwielbiam mówić o sobie i do skromnych nie należę, ale ten szanowny profesor zdecydowanie mnie pobił... I gdyby nie lista obecności, którą wprowadził, zapewne byłby to pierwszy wykład w mojej karierze, na którym wykładowca by już mnie więcej nie widział...
Wiem, przeżywam, ale... No wszystko ma swoje granice... Nawet mówienie o sobie...
A tak poza tym.. Dziadek - promotor obdarował mnie kolejna stertą tytułów do przeczytania,,, Także tez mnie szybko chyba nie ujrzy Ale i tak uwielbiam!
I chociaż wieczorem chciałam zrobić coś naprawdę konstruktywnego, to jakoś tak po przyjściu do domu "poczułam" ten dzień miniony. Przeleniwiłam wieczór... Chociaż jedną praktyczną rzecz zrobiłam... Zaczęłam zaprzyjaźniać się z moim telefonem. A raczej, chociaż nie miał tego w zwykłych opcjach, tak temat wierciłam, ze udało mi się narzucić mu mój własny budzić, dzwonek i dźwięk sms. No nie taka straszna ta "technika"
A wczoraj nie dopisałam bardzo ważnego! W temacie "Giezdnych wojen"! Juz niecałe 20 dni do premiery!!! I niech mi spieprzą tą część po tych wszystkich zapowiedziach, którymi od roku szczują ludzi... To będę płakać... Więc choć staram się tego nie robić. Tym razem oczekuję dużo.
No i z tej okazji czas kolejny raz obejrzeć wszystkie 6 epizodów!!!
Hmmm, już myślałam, że nie będę miała planów na sobotę(jest wtorek, a ja mam niezaplanowany weekend! Czaicie? Ja? Niezaplanowany? No nie...)
Do kiedyś tam.
Pe.eS. Dziś był dzień o którym warto pamiętać(dla dobra społeczeństwa) #mamytowekrwi #pozytywni