W te ponure dni dzielę się z Wami błękitnym niebem, cudownym słońcem i kojącymi galicyjskimi widokami. Syćcie się do woli.
Lubię taką pogodę. No dobra, sama sobie zaprzeczam. Nie lubię, gdy nie ma słońca. Źle czuję się w szarościach i ponurościach jesiennych. Ale dziś mi to nie przeszkadza. A wręcz przeciwnie. Aura z klimatem. Tak to mogę nazwać. Nadszedł jeden z tych dni, gdy dla w powietrzu jest coś... hmmm. No nawet trudno nazwać. Po prostu mam takie dni, które są dla mnie przyjemne same w sobie albo inaczej. Dni, które potrafią natchnąć mnie... No też tak nie dokońca. Nieważne. Dzisiejsza londyńska pogoda wbrew wszystkiemu wprawiła mnie w miarę dobry nastrój. I wyjątkowo idealnie wpasowało się w moją chęć zgłębienia się w historie Sherlock'a Holmesa.
Nie da się tego ukryć, że nie lubię ludzi(czasami tylko). Ale mam nieodparty pociąg do ludzi inteligentnych. Myślę, że doskonale dogadywałabym się z Holmes'em. Jednak z przyczyn oczywistych mzosmaję mi jedynie zaczytywanie się w książki o nim...
Czeka mnie chyba ciekawy tydzień. Do pewnego znacznego stopnia zaplanowany. Ale z drugiej strony czuję, że zaczyna u mnie powiewać nudą. Może to przez to, że nie wypełniłam całego tygodnia planami. Nie chcę mieć poczucia nudy. Chyba złapałam w ostatnich dniach lekką chandrę jesienną. Przejdzie z pewnością, jak nie to wygonię ją jakoś :P Nauczyłam się radzić ze zmianami nasrtoju. Albo raczej świetnie udawać, że sobie z nimi radzę.
Do kiedyś tam.