Pamiętam dokładnie ten dzień. Lednica 2010.Skoki spadochronowe na cześć poległych w Smoleńsku. Tysiące ludzi w okularach przeciwsłonecznych, chustkach i kapeluszach, wpatrujących się w niebo i ze łzami w oczach oddających hołd naszym rodakom.
Pamiętam, było upalnie. Poparzyłam sobie skóre, a moje nogi wzbudzały radość i zdziwienie, przypominając flage narodową.Nic więc dziwnego, że Wicia, która biegała z moim aparatem zamiast robić zdjęcia ludziom, robiła je moim nogom. Do tej pory są w folderze
' cudowna Lednica ' , jakoś tak nie moge sie z nimi rozstać ... sentyment?
Mieliśmy nagrywać płyte, plany zmienione. Może nawet lepiej? Dziwnie byłoby wydobyć z siebie jakiś dźwięk ze świadomością, że przecież straciłam głos. Okropne uczucie.
Wracam sobie na moje zielone, wygodne wyrko (swoją drogą świetnie imitujące wiosenną łąke, czy coś...), zabieram szklanke wody i miseczke posiekanej kapusty, a nie jak to zwykle bywało paczke chipsów i 3 tabliczki czekolady, przykrywam się kocykiem i cieszę się ostatnimi dniami błogiego snu i wolności. dobranoc. off.