Starałam się otworzyć oczy, ale moje powieki były tak ciężkie jakby leżały na nich ciężarki o masie 100 kilogramów.
-Ewelina, otwórz oczy, proszę Cię. Kochanie, obudź się..- w głosie Rafała mieszała się bezradność razem z bólem.
Z wielkim trudnem podniosłam powieki. Moim oczom od razu ukazał się ukochany. W pierwszej chwili na mojej twarzy zagościł uśmiech, lecz gdy w jego oczach dostrzegłam łzy, a ból, który poczułam w moim sercu był zabijający.
-Nie rób mi tego więcej...- szeptał całując mnie po ręce.
-Dziękuję, że nie zadzwoniłeś po pogotowie.
-Wystarszyłem się i nie wiedziałem co robić. Co się z Tobą Ewelina dzieje?
-Jestem przemęczona. Nie mogę pogodzić się ze stratą rodziców. O tej porze jeszcze wczoraj się z nimi widziałam, a teraz zostałam sama.- do moich oczu znowu napłynęły łzy.
-Masz mnie, pamiętaj o tym!
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, a nasze usta złączyły się w pocałunku.
Kolejnych trzech dni nie pamiętam. Całe dnie spędzałam tylko na spaniu. Nie miałam nawet siły się podnieść. Rafał przynosił mi jedzenie, ale na ich widok robiło mi się niedobrze. Usprawiedliwiałam to stresem, przemęczeniem i całą tą sytuacją.
Nadszedł dzień pogrzebu.
Ciocia Dorota razem z wujkiem Pawłem zajęli się wszystkim. Nie chcieli mi tego zostawiać, bo widzieli w jakim jestem stanie. Godzinę przed pogrzebem Rafał przyjechał po mnie i zawiózł na cmentarz. Poprosiłam, żeby wszyscy zostawili mnie samą w kaplicy, żebym mogła się pożegnać. Przez godzinę zostałam sama z rodzicami. Rozmawiałam z nimi, przepraszałam i dziękowałam za wszystko. Reszty dnia nie pamiętam. Byłam zbyt otumiona lekami, żeby móc spamiętać ten dzień.
Minęły już cztery dni pod pogrzebu. Powoli wracam do życia. Wczoraj zaczęły się ferie zimowe. Przynajmniej nie muszę martwić się szkoła. Czas, żebym zajęła się sobą.
-Kochanie, wstawaj! Już prawie południe.- szeptał mi do ucha mój ukochany.
-Oj tam, daj mi wypocząć.
-oo nie moja droga! Wstajemy!
Nie miałam innego wyjścia, bo zerwał ze mnie kołdrę i otworzył okno.
-Ty durniu! Zamknij to okno! Zwariowałeś?!- stałam w samej bieliźnie przy otwartym oknie patrząc na Rafała, który się szczerzył od ucha do ucha.
-Mówiłam, żebyś wstawała!- skradł mi buziaka i uciekł do kuchni, bo już po chwili biegłam za nim z poduszką w ręce.
Zamknęłam okno i położyłam się wygodnie na łóżku. Leżałam i biernie przyglądałam się ścianie naprzeciwko. Moim oczom ukazał się kalendarz.
Zaczęłam się zastanawiać i coś mi się nie zgadzało. Zerwałam się z łóżka i podbiegłam do biurka. Z szuflady wyciągnęłam notesi zaczęłam liczyć dni. Nawet nie zobaczyłam kiedy Rafał stanął obok mnie.
-Cholera!- krzyknęłam zdenerwowana.
-Co się dzieje?- Rafał zrobił wielkie oczy, a ja od początku skupiłam się na liczeniu.
-Kurwa mać!- rzuciłam notes na biurko i schowałam twarz w dłoniach.
-Ewelina, spokojnie. Co się stało?- stał naprzeciwko mnie i starał się wyciągnąć odemnie informacje.
-Kochanie, mam dla Ciebie zadanie.- zaczęłam niepewnie.
-No mów.
-Idź proszę Cię do apteki.- wypowiedziałam poddenerwowana.
-Po co?- zrobił wielkie oczy.
-Po test ciążowy.- mój głos nie brzmiał już tak naturalnie i spokojnie.