Od tego płaczu musiałam usnąć. Obudziłam się po kilku godzinach z nadzieją, że to był sen. W myślach modliłam się, że to wszystko mi się przyśniło i że zaraz wrócę do domu to rodzice będą siedzieli w salonie i uśmiechali się do siebie.
Z wielkim bólem głowy wstałam z łóżka i zeszłam do dół. I tym momencie moje wszystkie nadzieje zostały rozwiane. Spojrzałam na ciocię i wiedziałam, że moje życie będzie już tylko koszmarem.
-Jak się czujesz Ewelinko?- zapytał wujek z bólem, ale i ze strachem w głosie, że w odpowiedzi wybuchnę złością albo płaczem.
-Powiedz mi jak mam się czuć? Kilka godzin temu straciłam oboje rodziców w wypadku. Jakoś nie mam powodu to radości!
-Przepraszam.- wyszeptał i wyszedł z kuchni.
Aż się ugryzłam w język, bo wiedziałam, że nie powinnam jego atakować. To nie jego wina. Usiadłam przy stole, a twarz schowałam w dłoniach. Nie potrafiłam opanować płaczu, po prostu nie potrafiłam.
-Kochaniee, spokojnie. Cii!
Uspokajała i tuliłam mnie z tyłu Aga. Odwróciłam się przodem do niej i schowałam się głębiej w jej ramionach.
Za oknem robiło się już szaro. Śnieg dalej sypał. Chyba nawet jeszcze mocniej.
-Czas na mnie. Nie chcę później wracać po nocy do domu?
-Ty chyba zwariowałaś!?- krzyknęła z kuchni ciocia Dorota.
-Nie chcę siedzieć Wam teraz na głowie, zresztą potrzebuję być sama.- nie dawałam im mnie przekonać.
-Ewelinko! Nie zostawimy Cię samej teraz w pustym mieszkaniu!- do rozmowy włączył się wujek.
-Przepraszam Was, ale ja kilka miesięcy temu miałam swoje urodziny i od tamtego dnia jestem pełnoletnia, więc sama sobie poradzę.
Nie dałam im dojść do słowa, bo po chwili byłam już w drodze do swojego domu.
Cicho przekręciłam klucz w drzwiach. Wolnym krokiem wchodziłam do salonu. Rozglądałam się wszędzie dookoła z nadzieją, że zaraz z kuchni wybiegnie mama i nakrzyczy mnie, że wchodzę w butach. Ostrożnie dotykałam każdej rzeczy leżącej na meblach, jakbym dopiero co poznawała ten dom.
A ja już go znałam, i to bardzo dobrze. Teraz już dobrze wiem, że to nie będzie to samo miejsce co kiedyś. Ciepłe, przytulne i wypełnione miłością rodzinną.
Powoli weszłam do sypialni rodziców. Po moich mokrych policzkach spływały kolejne świeże łzy. Delikatnie dotykałam każdego przedmiotu, jakbym się bała, że zaraz rozbiję albo ją popsuję. Każda kolejna rzecz przywoływała nową falę łez i wspomnień. Moje oczy już nie dawały rady, lecz serce nie pozwalało przestać.
Ostatnimi siłami weszłam do swojego pokoju. Bez większych problemów zasnęłam.