Pooglądajcie sobie grubaska, a co ! :)
We wtorek stawiliśmy się w szpitalu tak jak pisałam w poprzedniej notce.
Na szczęście szpital okazał się bardziej "przyjazny" niż ten w naszym mieście.
Dosyć szybko udało się przejść całą papierkową robotę.
Fakt, że byłam przerażona jak położyli mnie na porodówce żeby zrobić ktg a za parawanem słyszałam jęczące kobiety, ale dałam radę. Ktg ogólnie robiono mi prawie 3 godziny z racji tego, że Nasze Maleństwa są bardzo uparte i jak jedno udało się zlokalizować to drugie sobie uciekało.
Lekarz zdecydował nie zakładać krążka, dlatego że czasem przy ciążach bliźniaczych ma to odwrotne skutki.
A po dokładniejszym badaniu, zresztą niezbyt przyjemnym, okazało się, że nie ma wcale tak źle.
Ale jestem zadowolona, że przynajmniej mój lekarz postanowił to dokładnie sprawdzić i nie zlekceważył tego.
W piątek wyszliśmy do domku.
Mimo wszystko pobyt w szpitalu, choć to dziwnie zabrzmi, przebiegł mi super !
Poznałam super osoby, w szczególności Madzię, przesympatyczną i wspaniałą dziewczynę!
Ojjj, co myśmy się naśmiały to masakra. Dobrze, że Nas ze szpitala nie wyrzucili bo słychać Nas było na całym oddziale.
Lekarz kazał więcej odpoczywać i powiedział, że musimy wytrzymać do 24 maja i będzie wszystko dobrze.
Potem możemy już bez obaw przywitać Naszych Bąbli :)
I jestem pewna, że nie chcę rodzić w Naszym mieście tylko w Pyskowicach, opieka jest zdecydowanie lepsza !
Także już niedługo, coraz bliżej :)
Miało być krótko, ale nie wyszło.
Zmykam się dalej wylegiwać, dziś mam dzień niewstawania z łóżka, a co mi tam :)