nie wiem od czego mam w sumie zacząć. od tego, że nie pojechałam do Rzymu, straciłam kasę, którą zapłaciłam, a to wszystko przez zapewne moje głupie błędy. tylko dlaczego one przytrafiają się mi, skoro tak bardzo się staram? dlaczego od października nie mogę zrealizować celów, które postawiłam sobie jeszcze przed wakacjami? to miały być pracowite miesiące i nie chodzi tu o szkołę. obrałam różne drogi, ale na nich ciągle było jakieś 'ale'. dwukrotna przygoda ze szpitalem, która jek się okazuje była tylko stratą czasu. to uczucie, kiedy zaczynasz wierzyć w to co ludzie mówią, zaczynasz obierać inne ścieżki które są nienormalne, przybierasz inną taktykę myślenia. to z tobą jest coś nie tak, a nie że coś siedzi w tobie. wszędzie dają Ci ultimatum, traktują inaczej niż innych. musisz mieć do tego specjalne środki, na dodatek, bo jak ich nie masz to tylko pojawia się jeszcze więcej problemów. w końcu braknie Ci na to siły i przestajesz wierzyć, że kiedykolwiek to wszystko zmieni swój bieg i znajdzie nowy tor. nie masz nadziei na przyszłość, wszystko ugina Ci się pod nogami, przestajesz marzyć i tylko podziwiasz innych i mówisz w myślach "ja tak nie mogę...". a mimo to zatrzymujesz uśmiech na twarzy, po prostu, żeby sprawiać pozory.
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika takeawaycoffee.