W ostatniej notce jeszcze przed świętami wielkanocnymi pisałam, że bardzo się boję pewnych zmian. Otóż owe zmiany nastąpiły. Zmieniłam pracę, co wiązało się z wieloma komplikacjami. Została wrzucona na głęboką wodę w nowym wyzwaniu, ale cóż jak zwykle sama chciałam. Muszę się ogarnąć, wiele nauczyć, ale stwierdziłam, a w zasadzie nie miałam wyboru musiałam po raz kolejny podjąć wyzwanie. Po raz kolejny wybrałam coś co spowoduje, że będę musiała się wiele nauczyć. Ale myślę, że warto. Przynajmniej mam taką nadzieję :)
Minusem jest to, że pewne moje maleńkie marzenie musi jeszcze poczekać. Mam nadzieję, że TEN, który opiekuje się mną z góry będzie miał mnie nadal w swojej opiece.
Kocham mojego męża, gdyż wspiera mnie bardzo we wszystkim, Gdyby nie On wiele razy nie dałabym rady.
Podejmuje wyzwanie po raz enty. Mam prawo jazdy,ale do tej pory zbytnio nie jeżdziłam, a teraz MUSZĘ! Trzymajcie za mnie kcuki...
p.s. zdjęcie najnowsze z majowego wesela...