Jestem w jednej, wielkiej, głębokiej dupie.
W piątek pojechałam do biblioteki, spędziłam tam
2,5 godziny,zrobiłam trochę notatek na zajęcia. To
ok, plusik dla mnie. Ale całą sobotę i teraz niedzielę
nic nie robię, tylko płaczę jak pojebana. Muszę zrobić
zadanie na środę, muszę zrobić notatki na środę,
muszę skończyć notatki na czwartek, muszę przeczytać
książkę i napisać na jej temat esej na za dwa tygodnie,
muszę zrobić prezentację na za dwa tygodnie, muszę
przeczytać i napisać recenzję na temat innej książki na
za trzy tygodnie.
Chcę to zrobić, przygotowuję wszystko, siadam nad tym
i nagle JEB. Nie wiem co robić, czytam jedno zdanie
w kółko przez dwadzieścia minut i nie wiem co czytam,
bo nie potrafię się skupić. Zaczynam płakać. Wszystkiego
mi się odechciewa. Idę do łóżka i ryczę pod kołdrą.
Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Idę jutro do lekarza,
niech mi przepisze chociaż coś na sen, bo w nocy nie mogę
zasnąć, wstaję rano prawie nieżywa, a potem znowy nie
mogę zasnąć, efektem czego w tygodniu śpię po 3 godziny.
Obgryzłam paznokcie. Ogólnie wszystko idzie w pizdu.