to podobno jakaś terapia. i tak nie wiem, co mam napisać. powiedziałam już miliard słów, które znaczyły wszystko, a były odebrane jako nicość. żyję sobie z brakiem niezbędnej (do chociaż n e u t r a l n e g o ergo znośnego funkcjonowania) podstawy. nigdy w życiu nie pomyślałabym, że można być tak nieszczęśliwym. tak potwornie bezsilnym.
nie ma we mnie niczego z dawnej siebie tego fotoblogowego świata.