Evan

Nie mogłam dodać foty wczoraj, bo mi fotoblog limity dzienne nakłada.

Wczoraj, w poniedziałek, wyjechał ode mnie Evan, który przyjechał w sobotę rano. Couchsurfer, hitchhiker z Ameryki podróżujący od 2 lat. Dość skutecznie udowodnił mi, że nie zawsze jestem open-minded i potrafię być really mean... Obawa wiadomo, obcy, z daleka, może okraść, uciec, popsuć etc. Był bardzo spoko! Tzn. marudzący i taki łeęęłęę ale bardzo w porządku. Sama lista krajów, w których hiczhajkował jest naprawdę imponująca: Chiny, Japonia, Indie, Polska, Czechy, Tajlandia, Francja, Australia, Chorwacja i.. wiele innych. Ode mnie celował do Włoch, potem ma samolot do Maroko. W każdym kraju mnóstwo ludzi, wspomnień i zdjęć, których część widziałam. Od 2 lat podróżuje po naszej stronie planety, a 4 lata temu przez dwa lata przeszedł (na nogach!) Stany Zjednoczone od lewej strony z miasta na P w Kalifornii do prawej. Ciekawe spotkanie. Takie spotkania robią burzę w głowie i otwierają oczy na różne rzeczy. Warto przeżywać. Na Jego profilu na Couchsurfingu widzę, że 3 godziny temu logował się w Campello sul Clitunno, Umbria, Italy.

A poza tym znów się zakochałam i nie chodzi tym razem o Johnnego Deepa, ale o Briana Thackera. Ma oczywiście żonę i jest to miłość cudownie platoniczna. Natomiast podziwiam go tak jak na przykład Edwarda Grylls . Tzn. trochę inaczej. Ech! 

Otóż Brian Thacker napisał książkę, którą gdybym nie uważała, że włożenie książki do listy lektur szkolnych zabija książkę, wpisałabym na tę listę. Gdybym miała jakąkolwiek władzę w tej kwestii. Sleeping around ! Nie mogę tego tytułu polecać Francuzom, ponieważ większość tych głąbów nie mówi po angielsku. Nie warto zatem mówić o czytaniu. W Polsce mogę natomiast rozpowszechniać szerokim gestem! Czytajcie Thackera!