Prawie rok jak tutaj nie zgladałam, a raczej nie pisałam...
Pół roku za granicą, niepoukładane myśli, miłosne rozczarowania, odnowione znajomości, niepodjete decyzje, małe kroki na przód.
Taki bagaż zebrałam od ostatniego wpisu.
I wróciłam do punktu wyjścia choć mam nowe wspomnienia i doświadczenia, ale jestem zadowolona.
Uśmiech to taka krzywa, która wszystko prostuje:)
a do pełni szczęścia brakuje mi...
Chciałabym się zakochać, czuć się jak 16-latka, nie przejmować się innymi wokół, skakać z radości na każde jego spojrzenie czy dotyk, w nocy wspominac smak jego warg, nie przejmować się wadami, uwielbiać za zalety.
Żeby tak po prostu był kiedy będę go potrzebowała, żeby objął bym się nie bała, przytulił żebym nie czuła zimna.