Ta moja bezsilność, ten mój płacz, który próbuje powstrzymać, a zwłaszcza wchodząc na wage i widząc ile ja waże. Tak nie może być. Powinnam bym dumna, że żyje, a żeby to osiągnąć muszę troszkę kilogramów zżucić. Chcę powrócić do mojej dawnej wagi ponownie. Sama nie wiem co mnie skłoniło do tego, że znowu przytyłam. Ja tak nie chce. Nie dosyć, że czuje się teraz osiążała to jeszcze czuje jakbym była gruba i idąc ulicą ludzie się patrzą na moje ochydne ciało. Od jutra zaczynam zbilansowaną diete. Wiem, że będzie nie zdrowa, ale postaram się posiłkowo dobrze jeść. Muszę ćwiczyć, będzie płacz, ale będzie też wyzwanie.Potrzebuje motywacji, wsprcia. U bliskich tego nie znajde, a u znajomych szkoda słów, prędzej by mnie wyśmiali niż mi pomogli. Muszę sama sobie poradzić z moimi trudnościami, zamknięta w sobie pośrod czterech ścian. Proszę zamknąć lodówke i nie otwierać jej dopóki nie schudnę, proszę nie mieć słodyczy w domu! Owoce,warzywa, zero chleba! Dużo,dużo ćwiczeń.... początki są najgorsze, ale ja to przetrwam, muszę.Możecie mnie mieć za chorą psychicznie osobe, ale ja wiem swoje. Nie chce zapaść w anoreksje czy w bulimie, wiem co znaczą te choroby, więc proszę omijać hejty na temat mojej diety i spadającej wagi. Zamiast się śmiać moglibyście pomóc mi, dodać otuchy, byłabym szczęśliwa. Wasze komentarze pod każdym wpisem dają mi do świadomości, że ktoś to czyta, rozumie mój ból. W ten sposób nabieram motywacji.