" Nie chcę czuć się jak czuję... "
Wszystko o czym myślę, wszystko, co jeszcze czuję traci nagle znaczenie. Chujowe i drastyczne działanie. Ale jedyne które ma jakiś swój skutek, rezultat. Wyrywam włosy z głowy i postanawiam zrobić coś, co w przyszłości najpewniej okaże się być moim największym, życiowym błędem. Zawiązuję to i wieszam na pętle. Odbierając życiodajny 'element'. Martwa dusza prosi o zbawienie. Puste serce trzaska się o żebra, próbując zmniejszyć swój rozmiar na tyle, aby zaginąć całkowicie. Rozsądna strona mnie właśnie straciła przytomność i podpięta pod respirator nie jest w stanie walczyć o to, co dobre. Świat zabiera mi powietrze. I CHUJ! NIECH JUŻ ZABIERZE JE CAŁKOWICIE.
Nie chcę, nie chcę, nie chcę, NIE CHCĘ JUŻ! Wyłączyć serce... Gdyby tylko to było takie proste... Gdyby tylko nie wymagało tyle odwagi, tyle siły. Nie jest mi dobrze, jest mi cholernie źle, chociaż 'źle' to cholernie złe określenie, niepasujące... Nie wiem jak nazwać to coś co się we mnie dzieje, lub nie dzieje, ale jest niewyobrażalnie nieprzyjemne.
Pieprzyć to.
Rzeczywistość boli.
Rzeczywistość to dla mnie wciąż za dużo.
Życie mnie przerasta.
We wszechświecie nie ma dla mnie miejsca.
Nie chcę, już nie chcę... Mam dość.
help me...