Witam.
Zachęcam Cię do czytania tej notki z odrobiną muzyki, dobrze, że jesteś!
https://www.youtube.com/watch?v=0-7IHOXkiV8
Trzy rzeczy: wiara, siła, męstwo.
Wiara. Pierwiastek każdego z nas. Wiara, że jutro będzie dobra pogoda, wiara, że moje umiejętności są wystarczające, by zdać egzamin/sprawdzian. Wiara w niepoznane. Wiara we wszystko. Bez wiary człowiek może upaść naprawdę nisko. Wiara w Boga, wiara w siebie, wiara w dobro. Każdy posiada jakąś wiarę, jak widać, nie ma złej odmiany wiary. Człowiek przyjmuję taką wiarę jaka mu pasuje i oby wybierał taką, aby zaprowadziła go jak najwyżej, do samorealizacji w szczęściu.
Siła. Wewnętrzny pierwiastek, zróżnicowany w każdym człowieku, miara przezwyciężania złych myśli i słabości, konfliktów, potyczek. Siła może być pozytywna i negatywna, zależna od sytuacji i czasu.
Istnieje siła woli, siła pokory, siła mięśni. Wiele sił. Znów do wyboru przez każdego człowieka.
Męstwo. Wewnętrzny ustrój, który zostaje wypracowany drogą pozytywnej samorealizacji. Męstwo to przyprawa, bez której człowiek nie jest już taki sam, nie jest tak świetny. O męstwo trzeba dbać i nieustannie walczyć, aby się rozwijało. To trudn sztuka, opanowywana rzadko.
Te trzy niezmiernie ważne pierwiastki tworzą każdego z nas. W niektórych jest czasem więcej wiary, mniej siły, w niektórych mniej wiary lecz więcej siły, czasem tej negatywnej. W niektórych jest od groma męstwa i pokory, lecz brak pewności siebie i brak samorealizacji.
Chciałbym Wam trochę poopowiadać. Może nie tyle o mnie co o otoczeniu, ludziach wokół.
Jest późno w nocy. Od ostatniego roku wiele się pozmieniało, nie myślałem często o blogu, o słowach, które tu spoczywają.
Jest 0:20 w nocy. W ciągu tego roku, Gabrysia (wielokrotnie opisywana na blogu) miała 2 ataki, z czego jeden skończył się w szpitalu. Przez rok zapomniała jak się samodzielnie je, ubiera, gdzie jest łazienka, najprostsze słowa stają się trudne do wypowiedzenia. Często nocą wstaje i stoi, bo nie wie co dalej, długo tak nie może, więc często upada lub po prostu siada i czeka. Ostatnio przebudziłem się o 3 w nocy i Gabi stała obok mojego pokoju, w pierwszej chwili zawał na miejscu.
Drugą osobą, którą ogromnie kocham jest mój ojciec. Przez ten rok stracił pracę, możliwość jedzenia wielu wspaniałych rzeczy, biegania, nerwowania się, nadmiernego wysiłku. Nieraz widzę po jego twarzy, że to boli cholernie, zwłaszcza gdy wszyscy wokół potrafią wywijać na parkiecie, jak on jeszcze rok temu, a teraz już nigdy nie może poszaleć zbyt mocno. To boli. Wszystko się zmienia.
Nigdy nie myślałem, że zobaczę tak ogromną miłość jaka jest pomiędzy moimi rodzicami, widzę to dopiero teraz, gdy mój ojciec jest poważnie chory, niestety.
Nigdy też nie widziałem tyle łez ze strony matki, jak i tych dobrych, jak i tych bolesnych.
Wcześniej moje życie było kolorowsze. Nie raz słyszę, jak ojciec wstaje wieczorami i chodzi po domu, bo go wszystk oboli, czasem schodzimy na dół i patrzymy na jakieś głupoty w telewizji, to nas łączy, łączy nas choroba... Teraz widzę, na czym polega miłość, nawet ta po 30 latach. To obieranie każdego owocu, to przygotowanie posiłku z troską o drugiego człowieka, to przyniesienia koca z końca domu, by przykryć nogi drugiej osobie. To nie wymaga niczego więcej niż wiary, siły i męstwa.
Choroba nie wybiera. Człowiek przychodzi z pracy, a na drugi dzień dowiaduje się, że już nigdy do niej nie pójdzie.
Kłaniam się przed wszystkimi ludźmi, wszystkimi, którzy zmagają się z chorobami, nie tylko swoimi ale i oglądają cierpienie bliskich, szacunek dla Was za walkę, za to, że jesteście blisko i dajecie dobry przykład.
Wszystkich Was podziwiam, wszystkim oddaję szacunek. Nie poddawajcie się.
Każdy ma swoją niezwykła, unikatową historię wewnątrz siebie, którą zabiera ze sobą wszędzie.
Otaczam się ludźmi, którzy mają porażenia mózgowe, jeden kolega jest głuchoniemy, wielu na wózkach, staram się jeździć na obozy i ładować dzięki temu akumulator. Ci ludzie są na równi z nami, wcale nie gorsi, powiedziałbym nawet, że to oni uczą nas. Bez nich nie byłoby mnie tutaj.
Patrzymy na siebie każdego dnia i znajdujemy wiele wad, wad za które inni by oddali wszystko. Za to jestem wdzięczny tym ludziom, którzy cierpią i zmagają się z codziennym bólem życia, uczą nas - pokazują nam, na pozór "idealnym" że jest coś ważniejszego niż wygląd, wzrost czy waga - jest serduszko, które jest zawsze dobre jeżeli tylko tego chcemy. To serduszko jest dla każdego takie samo. To powinno decydować jak odbieramy drugiego człowieka.
Na kolonie jechałem czwarty raz. Dostałm Artura, który od urodzenia jest na wózku, nie mówi, za to uwielbia słodycze - tu się rozumieliśmy. Dostawałem prawie codziennie do pampersa broń jądrową, o sile rażenia na cały ośrodek, nie było dnia bez ataku jądrowego. I wiecie co? Podczas ostatniej misji utylizacyjnej wziął mnie za szyję i nie chciał puścić. Nigdy wcześniej tak nie robił, pogłaskał mnie i patrzał mi w oczy jakby chciał coś powiedzieć i było widać, że cierpi przez to, że to nie jest przyjemne, nie przyjemne nie móc zrobić czegoś wokół siebie, być na usługach kogoś obok... zaszkliły mu się oczy i obrócił się do snu. Dobrze, że to zrobił, miałby mnie za slabiaka gdyby zobaczył mnie chwilę później!
Dlaczego o tym piszę?
Dlatego, że na pozór ludzie udają szczęśliwych, ale wewnątrz nich jest wulkan emocji, dlatego, że wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i musimy sobie pomagać, również dlatego, że każdy obrywa od życia, bez względu na to jak wygląda i kim jest.
I w tym całym pędzie zbawiania świata, trzeba przycupnąć i popatrzeć na naszych bliskich i z nimi więcej rozmawiać. Bo to oni są naszym światem.
Nikomu nic nie musisz udowadniać, kto ma zobaczyć jaki jesteś - zobaczy i zabierze Cię do swojego, magicznego świata.
https://www.youtube.com/watch?v=V1FyY5_mvho
Zanim następnym razem zwątpisz w siebie, rozejrzyj się!
Widzę Was wszystkich i cieszę się, jestem szczęściarzem mogąc Was widywać i z wami rozmawiać. Dziękuje za to.
Dzisiaj miałem egzamin. Zewsząd pisali do mnie znajomi i rodzina, że życzą mi powodzenia. Nie poszedł mi najlepiej, choć uczyłem się parenaście dni do niego. Kiedyś ktoś powiedział, że można być wyśmienicie przygotowanym do testu, konkurencji a i tak można ponieść porażkę. Po prostu kolejny raz trzeba wstać i dalej walczyć.
Trochę mnie to zdołowało. Godzinę później spotkałem człowieka, który żebrze, potem młodą dziewczynę ciągnącą za sobą nogę i pytanie.. czym ja się martwię? Nie mam co jeść? Boli mnie tak, że nie umiem wstać? Upadek to nie koniec. To dopiero początek zmagań.
Wierzcie w siebie. Wierzcie w innych.
A teraz na końcu dziękuje Tobie, że dotarłeś do końca.
Świat potrzebuje Cię, wystarczy byś był/a :)
Cieszmy się i bądźmy wdzięczni z każdej nowej chwili i z każdego nowego dnia, który daje nam Pan Bóg.
Pomimo wszystko.
Tylko nie zapomnij, że jesteś wspaniałym człowiekiem, ej! No!
______________________________________________________________________________________
Wiara, siła, męstwo - to nasze zwycięstwo!