24 godziny samemu w lesie. Dziki, kuny i inne deszcze. Tyle lat juz od tamtego dnia minęło, a ja nadal pamietam uczucia spełnienia i czystej radosci jakie mi wtedy towarzyszyły.
Teraz praca, obowiazki i ogolnie pojete zycie, chyba cos we mnie powoli umiera.
Warszawa mimo swoich paru plusow, potrafi zmęczyć. Najgorsze jest chyba to wszechobecne disco polo ... Brrrr.
Jak zyc by nie zwariowac?
Czy moze jednak dać ponieść sie nastrojowi i sprowadzic na swe zycie chaos. :)