Stał tam od kilkudziesięciu minut, opierając się o przystanek. Patrząc pusto w pejzaż, jaki widniał przed nim.. Kilkanaście osób przeszło obok niego obojętnie. Tylko ona stała gdzieś z boku. Obserwowała go odkąd tutaj przyszedł. Zastanawiasz się zapewne, dlaczego nie podeszła? Bała się. Ogarnął ją niebywały strach, który paraliżował nie tylko ruchy, ale i głos. Wiedziała, że nie będzie wstanie go pocieszyć. Wy też byście nie potrafili. Oboje znaleźli się w sytuacji, w której trzeba wziąć odpowiedzialność. A ona nadal gdzieś w duchu czuła się małą dziewczynką, która wolała beztroską zabawę lalkami, niż rozmawianie o polityce czy też planach przyszłościowych.
On zdawał sobie sprawę, że Ona na niego patrzy. Czuł jej wzrok na sobie. Nie musiał nawet spoglądać przez ramię, by sprawdzić, czy ma rację. Wiedział, że stoi tam samotnie, i nie wie co zrobić. On też nie wiedział. Od kilkudziesięciu minut starał stłumić się rozpacz, gniew... bezsilnosc. Musi przecież pokazać , że da radę. Ale.. trudno było uwierzyć jej w te słowa. Brzmiały tak banalnie. Całe jego życie zmieniło się o 180 stopni. Wziął głęboki oddech. Ostatkiem sił postarał się o blady uśmiech na swej twarzy. Podszedł do Niej i podał jej reke. Wszystkie emocje, jakie kłębiły się od dłuższego czasu w sercu zapoczątkowane na więzienym korytarzu, znalazły ujście.
Oboje się bali, co przyniesie im jutro. Jednak wiedzieli, że poznali siebie nawzajem i wzajemny uśmiech dawał im nadzieje...Tyle na razie im wystarczyło, by wrócić do swego życia ze świadomością ze juz nigdy sie nie zobaczą....