middlehanded Patrzyłam się z niepokojem na kruchą kobietę. Efllly coś do niej zawołała ale ja na to nie zwróciłam uwagi. Przyglądałam jak ciało kobiety unaocznia się, nabiera barw i staje się rzeczywiste. Stała przed nami nasza babcia... Żywa.. taka jaką ją zapamiętałam... ciepła i zawsze z uśmiechem na twarzy... wyciągneła dłonie w naszą strone. W tej chwili mówiła siostrze o jakimś Czarnym Pentaklu, a ja się tylko przyglądałam udając że coś z tego rozumien chociaż nawet nie znałam znaczenia słowa Pentakl. Po chwili babcia oznajmiła że czyta w myślach... zrobiło mi się głupio, że chciałam udawać. Przecież pewnie od razu się domyśliła... babcia spojrzała w moją strone i się uśmiechneła pogodnie dając do zrozumienia że nic się nie stało i że zrozumie to wszystko z czasem. Wyjaśniła nam obu co to ten Czarny Pentakl.. Zaczełam zastanawiać się czy jest jeszcze wiele takich czarownic jak my... mozę niektóre nie wiedzą o swoim pochodzeniu jak ja... Babcia przechyliła głowę w strone kaplicy na znak że mamy udać się za nią... Byłam cała podekscytowana jak to będzie wyglądać... Ciekawe czy będą , a może już sątam inne wiedżmy..
middlehanded Szłyśmy na cmentarz. Droga się ciągła i ciągła. Gdy czegoś oczyekujemy by to szybko się stało życie robi nam psiukusa i na złość wydłuża chwile budując napięcie. Uwielbia gdy się nie cierpliwimy, poi się tym jak wampir krwią. Gdy pomyślałam o wampirze od razu wszytko mi się przypomniało. Wróciłam na ziemie. Ja, siostra, Czarownice, Noc Shabat.... wszystko było takie nie wiarygodne. We mnie zaczeła się rodzić chociaż malutka nadzieja na nowe... inne... lepsze... jutro. Jeśli wogóle będzie ono istniało. Że coś się zmieni, że skończy się ta ebana melancholi, ten hipokrycyzm. Wszytsko będzie inaczej, no musi... nie co dzień twoja siostra staje się prewowitą czarownicą. Zanim się obejrzałam byłyśmy już na cmentarzu. Było strasznie, upiornie, i tajemniczo. Wokoło była gęsta mgła... Ujrzałam na środku cmentarza grobowiec. Patrzyłam na niego i przez moją łowe zaczeły przechodzić różne obrazy. Jakby terażniejszość, przyszłóść i przeszłość razem... nie można było nic wychwycić. Jak szybko te wizje przyszły tak szybko odeszły odwróciłam cię w strone siostry i zobaczyłam... kobietę w czarnej sukni... heh tak zwanej "małej czarnej".... kobieta miała zakrytą twarz... ale tylko blądynka by się nie domyśliła że to babcia Klear. Siostra podeszła bliżej i przechyliła głowę na znak bym podeszła. Niepewnym krokiem udałam się w ich strone. Byłam ciekawa jak ta inicjajcja... tfu... przemiana wygląda.
middlehanded czułam dziwny niepokój. Siotra patrzyła na mnie jakby przenikała moje myśli, chłoneła je... nie, raczej pochłaniała w całości i zatrzymywała do przeskanowania. " To nie możliwe to jaieś brednie... jak ręką zapalać świece, jak mogłam zgasić burze" Spojrzałam z ukosa troche mrużąc przy tym oczu. " To wszystko jest bezsensu... Pacia powsanie z grobu i cie na maści a za kilka lat zrobi to znów..." Potrząsneła głową, gdyż wiedziała że to prawda. Powoli do niej dochodziło co się dzieje. " To znaczy że nie miałam zwidów widząc i słysząc babcie. Ja z nią jednak rozmawiałam. NIe jestem jakąś chorą psychiczne lalą." Uśmiechła się . Wszystko zaczeło sie zgadzać.... "Choćmy na ten cmentarz... Chcę wziąść udział w ceremoni przemiany" Pociągneła siostre za ręke i entuzjastycznym krokiem udała się na cmentarz... Uśmiech nie znikał z jej twarzy. Była zadowolone ze swojego pochodzenia. Jest prawidiwą czarownicą... znaczy jeszcze długo przed ceremonią ale jest dziedziczką mocy. Od teraz wszystko się zmieni. Zadowolona z siebie i siotry nigdy tak nie była. . " Ale nauczyć mnie czarów i tego wszystkiego..., całej tej alchemi... a właśnie czy my możedmy być nieśmiertelne...? " W jej głowie była masa pytań na które nie znała odpowiedzi... ale wiedziała że wkrótce pozna na większość z nich.
middlehanded Stałam jak wryta. Wszystko wokół mnie zaczeło się kręcić. NIc do mnie nie docierało. Patrzyłam w dal i można tak powiedzieć że sie zawiesiłam. W mojej głowie był mętlik. Potrzebuje czasu żey to sobie wszytko przemyśleć.Nigdy nie miałama pojęcia że coś takiego jak czarownice istnieje? myślałam że to bajki dla dzieci. Ale ja chyba nie jestem już dzieckiem? Racja? " Czekaj czekaj bo nie ogarniam" Ułożyłam zdanie w jakiś racjonalny szyk." Jesteś moją mentorką. Tak? to nie powinnaś mnie uczyć jakiś zaklęć czy coś w tym stylu?" Spojrzałam z ukosa na siostrzyczke. " A kto mnie namaści Babcia czy Matka Boska" Uśmiechłam się. Musiałam jakoś rozładować napięcie. Atmosfera nie była zbyt dobra. Była tajemnicza, przerażająca i coś mnie przerażało. NIe każdy dowiedzuje się z dnia na dzień że jest czarownicą w prostej lini z głównegoo klanu.
no to fajno;D;***
szkoda że cie nie ma ... nizła bania jest ;D hahahah kocham <33
middlehanded spojrzałam szokowana na siostre " że co?" nie mogłam uwieżyć temu co właśnie usłyszałam. TO jakaś kpina. " Powiedz jeszcze że latamy na miotłach i odprawiamy seanse spirytystyczne." Wybuchłam śmiechem, po chwili jednak moja twarz była już poważna. " Ty mówisz serio?" Spojrzałam na siostrę. " A co tak wogóle dzisiaj ma się stać?"
ja będe później puszcze ci sygnał bo ide po Monike bo te Hallowen robimy co nie i trzba coś kupić. xD żeby nam sklep nie zamkneli ... Zakochańce po lewej na placu. Uwaga XD
middlehanded spojrzałam za siebie nie było widać prawie nic prócz ciemności.
" dobrze wiesz że ja wole jakiś spacer lub cmentarz. Ale wieje wiatr i dużo do gadania nie mam, bo jest nam zimno, jak ty wolisz " poprawiłam sobie szalik i spojrzałam na ciebie.
soktruskavkowy znikasz.. *powiedziała szeptem i spojrzała na wodę* pojawiasz się tylko po to, aby zniknąć, wszystko, co po tobie zostanie to jakieś bezwartościowe papiery, by ktoś mógł powiedzieć, że istniałaś i wymienić Twoje bezwartościowe dokonania dla samego siebie.. to naprawdę dziwne, a zarazem smutne.
soktruskavkowy taak.. to jest irytujące, każdy z nas ma dobrze, ale mimo wszystko to niszczy. przez chore ambicje. mamy kilka rzeczy, pragniemy innych.. jeśli już to mamy to i tak nie jesteśmy zadowoleni. życie to jedna wielka walka o to, żeby coś zdobyć.. a przecież nie tylko to powinno się liczyć .. *włożyła rękę do wody* zimna. widzisz, kolejny powód do zmartwień. bo niby dlaczego nie może być ciepła..
soktruskavkowy ja Ciebie też kocham *przytuliła ją* . Może ich życie jest prostsze. Ich życie sprowadza się tylko do walki o jedzenie, a poza tym nie mają żadnych innych zmartwień, nie mają sfery uczuciowej. Zastanawiam się czasem, czy nie zazdrościć im braku uczuć. Bo czuję tylko dzięki temu lęk.. *zasmuciła się*.
soktruskavkowy jest pokręcone. *zamyśliła się na moment* ale nie wiem, czy to dobrze, czy źle. czasami przez to,że życie takie jest można bardzo cierpieć. *usmiechnęła się blado* niestety..
a co do jarania.. właściwie.. *urwała* każdy może to robić..
nienormalnasytuacja Przypomniało mi się, jak w zeszłą zimę zdecydowałyśmy schudnąć, więc w jeden wieczór zjadłyśmy full słodyczy, tak, że ledwo co doszłam na przystanek. Oo'