generalnie nie rozkminiam tego świata. nie rozumiem gloryfikacji życia i tych wszytskich rzeczy, które inni bez problemu przyjmują, albo tylko tak myślą. szukam sensu i nie znajduje. ile trzeba czekać by znaleźć brakujące ogniwa łańcucha przyczynowo-skutkowego? a może w ogole czegoś takiego nie ma, tylko ludzie wymyślili by lepiej ogarnąć? i chuj. może nie każdy zasługuje na święty spokój, który w moim mniemaniu jest pełnią szczęścia.
odbijane w Szklarskiej z Bogną, buziak!:*