Siedzę, myślę - które zdjęcie będzie najlepsze na dzisiejszy temat? Na myśl przyszła mi jesienna mgła, skończyło się jednak na jesiennym dymie. Z jesieni 2009. Włączam playlistę "jesień" i skorzystawszy z przypływu inspiracji i wolnego w pracy, odwiedzam stare śmieci i w końcu, w końcu co nieco mogę przelać na papier? klawiaturę? Na fotoblog, a niech będzie.
Wszędzie w internetach hejty na jesień. OMG ALE ZIMNO!!!1111JEDEN I kocham te teksty "zanim wyjdę, ubiorę szal, czapkę, płaszcz zimowy(...)" - żyjemy chyba w innej czasoprzestrzeni. Te teksty piszą Polacy, a wynika z nich, jakby piździło Antarktydą. Well, od Pierwszego Dnia Jesieni noszę rekawiczki bezpalcówki i trochę częściej wybieram sweter niż bluzkę z długim rękawem, czy marynarkę. Czapkę też w sumie zrozumiem, bo ktoś może iść o 6 do pracy (o 8 nawet jest cholernie zimno w uszy), albo biegać. Ale płaszcze zimowe? Buty zimowe? SERIO? :DD
Moim zdaniem to jeszcze nie zima, by zwijać się w kłębek z książką pod dwoma kocami i nadal trząść z zimna. To jeszcze nie ten czas, żeby srać w gacie przed każdym otwarciem okna, piskiem na widok tego, co spada z nieba. Jest jesień, wyluzujcie. Nie jest chyba jeszcze tak źle, prawda?
Jesień jest nam wszystkim potrzebna. To nie tylko te chwile, gdy mokniesz nie mając parasola i rzucasz pod nosem kolejne "kurwa". Nie tylko czas, w którym 24 godziny na dobę nosi się ciepłe skarpety, a balsam na spękane usta staje się Twoim najlepszym kumplem.
Jesień ma w sobie coś magicznego. To taki dziwny czas, w którym wspólne spacery po parku pachną trochę inaczej i idąc szura się butami o ścieżkę, żeby liście zaczęły szeleścić. Jesień w każdym z nas włącza guzik z napisem "spójrz w siebie, posłuchaj wewnętrznego głosu". I siedząc przy oknie, patrząc jak ci popaprani ludzie mokną, myśli się o tym co było i jak się zmieniło. Wcale nie potrzeba sylwestra, żeby analizować swe poczynania, moim skromnym zdaniem. Jesień wycisza głosy turystów i wycieczkowiczów za oknem, a ta cisza sprzyja usłyszeniu tego, co mówi wewnętrzny głos. Wsłuchania się w myśli, w potrzeby, impulsy do zmian, pomysły. Osobiście kocham ten czas, bo chyba właśnie jesienią najlepiej się myśli.
Dla mnie jesień oznacza dużo jazzu i kakao. Nie wiem czemu, tak po prostu mam. Co roku słucham piosenek Nory Jones, które znam już na pamięć, podśpiewuję z Michaelem Buble, że obiecuję dać więcej, niż dostaję, ale jeszcze Cię nie poznałem. Lubię czytać stare pamiętniki i śmiać się w głos z tego, jakim się było kompletnym debilem za dzieciaka. A jak wyjdzie Słońce, uparcie zrzędzę nad głową Ł., że NO MOŻEBYŚMY GDZIEŚ POSZLI, CO, BO ŁADNA POGODA!!! No i tak chodzimy, niby w palce trochę zimno, ale Słońce świeci w oczy, więc jest całkiem w porządku.
I nad Wisłą mniej ludzi, bo wolą grzać tyłki przed telewizorem, na rynku mniej tych durnych ogródków z rozwrzeszczanymi podchmielonymi pseudo-biznesmenami, jest jakoś po prostu lepiej.
A poza tym, tylko jesienią wychodzą najpiękniejsze sesje zdjęciowe z rudymi modelkami otoczonymi pięknymi, kolorowymi liścmi.
Naprawdę nie rozumiem, co Was denerwuje w Jesieni. Że leje? W lecie też leje, mieliśmy tego przykład w sierpniu. Że zimno? A wiosną nie jest zimno? Że chandra? Nie, to nie chandra, to tylko nagły szok spowodowany tym, że mimo, iż uparcie mówisz, że jest dobrze, twoje myśli mówią co innego.
Jak dalej narzekacie, to macie, włączcie. Posłuchajcie, jak liście spadają z drzew.