No dobra. Miesiąc nie pisać okej. Ale trzy miesiące? Na swoją obronę powiem tyle że klasycznie nie miałam czasu i nie chciałam zmuszać się do pisania, nie lubię pisać tu gówna. Ale dziś ujrzałam światło inspiracji w tunelu życia (ojoj, śmieję się z Leopolda Staffa).
Pomimo zaiste mylących pozorów kasjer obsługujący w supermarkecie nie jest maszyną. Pracując w takim środowisku pozwoliłam dziś sobie na przeprowadzenie badań filozoficznych na jeden z tematów dotyczących właśnie kasjerów. Nie owijając w bawełnę są rzeczy, które lubimy i są rzeczy, które wkurwiają. Nie denerwują lub złoszczą - wkurwiają. Jeśli myślicie, że każdy klient to klient i każdy jest taki sam - jesteście w błędzie.
9 typów klientów, których nienawidzę.
Klient z słuchawkami na uszach.
-płaci pani 109,90.
Cisza, podaje mi kartę płatniczą i czeka. Oddaję, wydaję paragon. Kobieta prawdopodobnie ma wytrzeszcze gałek ocznych, zrywa słuchawki.
-JEZU CHRYSTE, ILE?!?!?!
-Mówiłam pani, ile.
-PROSZĘ MI TO WYCOFAĆ NATYCHMIAST, BOŻE, JEZU, MARYJO (WIDZĘ BUZIĘ!!!!!)
-pieniądze poszły z pani konta. Dając kartę płatniczą, potwierdziła pani chęć zakupu przyniesionego w koszyku towaru. Dziękuję, miłego dnia, żegnam.
Klient jestę_bogaczę_mogę_wszystko.
Podchodzi do kasy i rzuca mi koszykiem na taśmę. Tam milion wódek, proszków do prania o wadze 5 kg, 5 litrowe wody, 10kg żwirek dla kota, have a nice day. Czy ja wyglądam na Pudzianowskiego? Miło mi.
Klient - filozof.
-(...) i jeszcze poproszę reklamówkę.
-proszę. <daję mu siatkę>
-<przykłada do nosa> ale proszę o wymianę, ta siatka śmierdzi.
-Proszę pana, te reklamówki są ekologiczne, muszą śmierdzieć.
***
Sytuacja z dzisiaj. Poprzedni klient przykłada do terminala kartę, wyrażając chęć płatności metodą pay-pass (przybliż i idź sobie). Klient, którego obsługuję, patrzy z zaciekawieniem.
-Matko boska, ten postęp.... zaraz wszyją nam w ciało chipy i będziemy mogli płacić przykładając rękę! Albo głowę! <tu uderza głową w terminal demonstrując swoją myśl/głupotę). Wie pani? Wtedy nastąpi koniec świata. Ludzie, wy jeszcze nie wiecie, że będziecie sobie wygryzać nawzajem z mózgu te chipy.
-Ah, tak... do widzenia.
Klient - idiota.
Jego intencja to: zapłacę kasjerowi jak spakuję do reklamówek swoje zakupy za 400zł.
Jak to wygląda w praktyce: kolejka na trzydzieści osób, która nie zmniejsza się tam, gdzie pracuję. Ludzie stoją, czekają ALE NIE, BO JA MUSZĘ SPAKOWAĆ SWOJE GÓWNIANE EKO-CHLEBKI I BROKUŁY, KTÓRYCH I TAK NIE ZJEM BO SĄ NIEDOBRE, A POTEM ZAPŁACĘ.
Klient - zazdrośnik.
-Ale temu Anglikowi przede mną pani wydała ze stu złotych a mnie pani nie chce!!!!!!!1111
Bo nie będę Anglika po pytaniu "have you any coins?" na co odpowiedział "no" pytać o dwa grosze, durniu.
Klient - ściemniacz.
-Ma pan drobne?
-NIE HEHE <w tym momencie 20zł wypada na ladę>
-... a kartą?
-NIE MAM KARTY HEHEHEHEH
Widzę czerwoną visę wystającą z portfela. Czasem, jak mam zły dzień mówię "ale ma pan kartę" na co zawsze, niezmiennie słyszę odpowiedź "wczoraj wypłaciłem wszystko z konta!!!!!"
Żona - suka.
Zakupy za ok. 450zł, jedenaście reklamówek. Mąż i żona, obrączki na palcach. On niesie dziesięć i wygląda już jak wielbłąd.
-Kochanie, weźmiesz jedną? - pyta z nadzieją w oczach.
-JAK W OGÓLE MOŻESZ MNIE O TO PROSIĆ?
To już bardziej kwestia moralna, piszę o tym co robią klienci przy kasie ale naprawdę nie widzisz, do kurwy nędzy, że facet to też istota? Gdy idę na zakupy z moim mężczyzną i on bierze za mnie siatki, choć nigdy go o to nie proszę, zawsze mu za to dziękuję. To miłe że chce mi pomóc, choć nie jest to jego obowiązek.
Klient - bankrut.
-To ja będę płacił kartą!!!!
-Przepraszam, błąd jest, nie ma Pan wystarczających środków.
-OJEJ NIE MAM NIC NA KARCIE I CO TERAZ?
Drogi nieuświadomiony człowieku, który chodzisz na zakupy do supermarketów: w takiej sytuacji dzwonimy do szefów którzy robią transfer gotówki. Czekanie na taką osobę trwa 10 minut + spierdol przez telefon że JAKICH TY KOBIETO KLIENTÓW PRZYJMUJESZ, GDZIE TY JESTEŚ. Nie wiem, nie wchodzicie na konto żeby sprawdzić ilość gotówki? Serio? Bo ja wchodzę codziennie, z nadzieją że ktoś przeleje mi milion złotych jako jałmłużną.
Klient wszystko_mi_wolno.
Podczas zakupów zdejmujecie z półek wodę mineralną i ją otwieracie, dobrze, rozumiem, jesteście spragnieni. Wczoraj baba przyszła mi z otwartym serkiem wiejskim, który żarła językiem jako łyżeczką. Rozjebany, leje się wszędzie. Kod jest po boku, musiałam przechylić kretyńskie opakowanie żeby go zeskanować i zalałam sobie ubranie.
Nie możecie poczekać z serkiem wiejskim? Rly? Kupcie sobie bułkę i zjedzcie.
Drodzy ludzie. Jeżeli utożsamiacie się z jednym z tych typów klientów, to albo, zanim pójdziecie do kas, odłóżcie rzeczy i wyjdźcie, albo się zmieńcie, albo strzelcie sobie w głowę.
Dziękuję za uwagę.
ps. Mam dylemat życiowy. Jest taki jogurt - bakoma 7 zbóż <kliknij>. Czy jeśli jem bakoma 7 zbóż men <kliknij> to znaczy, że jestem facetem?