Na zdjęciu jest wąż tylko tak dziwnie wygląda.
______________
"Tego dnia po przebudzeniu byłem jeszcze lekko pijany. Wywietrzyłem pokój pełen smrodu zatęchłego dymu tytoniowego i seksu, z kartki na lodówce przeczytałem kto kiedy odbiera towar, wręczyłem mu i zająłem się sprzątaniem burdelu po wczorajszej libacji. Marty nie było. Nie napisała gdzie wychodzi. I wtedy pierwszy raz poczułem, że za nią tęsknię. Że sytuacja w której się znalazłem, między tą małą degeneratką a jej życiem stała się czymś innym. Że czuję coś do niej.
Późnym wieczorem zacząłem się martwić, nigdy tak długo nie wracała. Sprawdziłem zapas narkotyków ukryty w spłuczce, nic nie zniknęło - jej zwlekanie z powrotem nie miało żadnego związku z rozprowadzaniem towaru. I wtedy ktoś zapukał.
Przez judasza zauważyłem gościa, który często przychodził do nas na piwo. Radek. Typ miłego karka. Otworzyłem mu drzwi.
- Marty nie ma...
- Marta jest w szpitalu. Wypadek samochodowy. - Trząsł się. Nie ćpał, ale był wyraźnie przerażony - Jakiś narkoman potrącił ją kradzionym autem, prawie ją zabił. Lekarze nadal walczą o jej życie. Poszła Ci, kurwa mać, kupić bułki. Dzisiaj mija pół roku od kiedy mieszkacie razem.
Na chwilę wszystkie zmysły wyłączyły się, a potem z wielkim hukiem uderzyły we mnie. Zerwałem się, zabrałem kurtkę i pobiegłem na postój taksówek. Wszystko się odwróciło. Potrącił ją skurwiel który zapewne chwilę wcześniej wziął od niej narkotyki. A wszystko dlatego, że chciała mi coś ugotować. I pamiętała o tej dacie... Kiedyś po pijaku obiecaliśmy sobie na żarty, że jeśli wytrzymamy razem mieszkając pół roku, to chyba zostaniemy parą. I to był właśnie ten dzień."
All copyrights reserved. MB.