Dzień biegnie za dniem, a ja każdego dnia przed zaśnięciem przowołuję w pamięci jedną myśl, przypadkowo wybraną, wspominam, marzę, lawiruję na przestrzeni rzeczywistości i fikcji. Zrobiłam sobie dużą przerwę w pisaniu czegokolwiek, pustka w pamiętniku przypomina mi dziś swoistą otchłań, przepaść. Odrzuciłam pewne doświadczenia, nie pozostawiłam po nich śladu. To nie tak, że chciałam na siłę o czymś zapomnieć. Zwyczajnie nie czułam takiej potrzeby, a kiedyś pisanie było dla mnie formą ucieczki do innego świata, do mojej małej krainy, do której zupełnie nikt nie ma wstępu. Jestem zwolennikiem twierdzenia, że nigdy nie wolno robić niczego na siłę, bowiem wtedy dana czynność nie ma wielkiego sensu. Teraz, gdy kursor miga na ekranie czuję się wyobcowana, chwilowo niedostępna. Siedzi we mnie jakieś stworzenie, przeistacza się z tej spokojnej w tę odważniejszą. Czuję się z tym lepiej, potrzeba mi więcej pewności siebie, a droga, którą teraz obrałam wymaga tego szczególnie. Cieszę się każdą miłą chwilą. Smucę się w ukryciu. Milczę, gdy coś we mnie drży. Zaciskam zęby mimo tego, iż czasami mam ochotę krzyczeć. Jednak iskra szczęścia w moim małym świecie nie gaśnie. Tli się, przygasa, następnie znów wznieca mocny ogień. Wszystko ma swój czas. Każdy ma swoje miejsce na świecie.
Powracam do lekturki.
Zatopię się w szeregu słów, potoku zdań.
Odpłynę na inny ląd.
Trzymajcie się cieplutko, jeśli jeszcze tutaj zaglądacie.. :)