zastanwiam się czy ja jestem taka uparta,żeby nawet nie wspomnieć o czymś co właściwie ruszyło moim życiem... chyba jednak jestem cholernie uparta skoro tego jeszcze z siebie nie wyrzuciłam i biłam się z myślami co napisać, a kiedy już wiedziałam ''co'' to po prostu stwierdziłam, że nie ma (po co?)... może i nadal nie ma,bo trochę czasu już minęło... 2 miesiące... nawet 3... ehh, ale nie o tym teraz... chciałabym już wreszcie to z siebie wyrzucić, poczuć taką ulgę... (zawias)
nie będe opisywać całej tej historii, bo te osoby, których to dotyczy wiedza o co mi chodzi.. może jeszcze czasem tu zaglądają i przeczytają te pare zdań... wolałabym pogadać w inny sposób, nie robić po raz kolejny z tego problemu na forum i nie mieszać do tego osób trzecich, bo przynajmniej dla mnie to jest problem, nie uważam, żebyśmy sobie cokolwiek wyjaśniły, a chyba jest co? nie uważacie? ojj... długo zbierałam w sobie odwagę, żeby wreszcie to napisać... bardzo dłuuuugo, bo na początku myślałam, że to już zamknięty rozdział mojego życia, ale to nieprawada... chcę to wyjaśnić raz na zawsze... chcę usłyszeć DLACZEGO? chyba należą mi sie jakieś słowa wyjaśnienia co?
wydaje mi się, że jednak mimo wszystko coś nas ze sobą łączyło, mam nadzieje, że będziemy miały okazje o tym pogadać... nawet, jeśli zrobiłam z siebie idiotke to trudno... próbowałam... chce poprostu pogadać... tyle