Poszukujemy pięknych widoków. Podziwiamy je. Tęsknimy za nimi. Niestety są coraz rzadsze ponieważ niszczymy je z chorobliwą zawziętością. W zamian stwarzamy krajobrazy takie jak na tej drugiej, prezentowanej przeze minie, fotografii. Czy to nie paradoks? Dwa pierwsze ujęcia zrobione niemal w tym samym czasie różni zaledwie przesunięcie obiektywu o 45 stopni. Jakby różne, chociaż przenikające się wzajemnie ŚWIATY. Na jednym ulotny zachód słońca z drutami elektrycznymi. Na drugim WĘGLOWA potęga, której druty są swoistym krwiobiegiem. Nad nimi zagubiony ptak. Oby to co się obecnie dzieje było tylko ostrzeżeniem NATURY, a nie ostatecznym rozrachunkiem z LUDZKOŚCIĄ. Ale nawet w pierwszym przypadku dla niektórych z NAS jest/będzie to KONIEC ŚWIATA. Może jakaś refleksja przyjdzie podczas kąpieli leśnej o ZACHODZIE słońca. Niestety wielu z nas z takiej kąpieli może skorzystać tylko na leśnej plantacji, a nie w prawdziwym LESIE. Do tego doprowadziliśmy SAMI.