Zaczynam wariować. Od wtorku siedzę w domu, a przede mną jeszcze cały czwartek, masa tabletek do łykania i stosy chusteczek higienicznych. Wcale nie podoba mi się to, że śpię nieprzyzwoicie długo, że siedzę przy komputerze, bo nie mam nic lepszego do roboty. Szczerze powiedziawszy od tego spania kręci mi się w głowie. Natomiast wieczorem mam gorączkę i muli niesamowicie. No cóż, odchorować trzeba...
Ale nie tylko ze względu na chorobę zaczynam świrować. Mam obóz koncentracyjny w mózgu i czekam na moment kiedy "powiem sobie dość"... Chyba coś sobie wmówiłam, czyżbym była aż tak przekonująca ? Cholernie mnie to męczy, nie mogę znaleźć sobie miejsca w tym świecie...
w kieszeniach obok kamieni
harmonogramy spotkań - sądzisz, że to powołanie?