Kasprowy Wierch ;)
Znowu dawno mnie tu nie było, jestem już jakiś czas po urlopie i czas najwyższy powrzucać tu jakieś fotki.
Jeśli chodzi o urlop, to po raz kolejny zakochaliśmy się w górach i mam wrażenie, że ile razy tam nie będziemy to zachwyt widokami zawsze będzie taki sam. W Zakopanym mieliśmy piekny apartament z widokiem z okna na Giewont a z balkonu na Gubałówkę. Czas zleciał niesamowicie szybko, ale było warto. Tym razem postawiliśmy głównie na wypoczynek, ale nie zabrakło wypadów na Gubałówkę czy widoczny powyżej Kasprowy Wierch. Pogoda dopisała nam niemal w 100%. Po raz kolejny przełamałam swój lęk wysokości i po namowach męża wsiadłam z nim na diabelski młyn pod Gubałówką oraz na kolejkę na Kasprowy Wierch, którą podróż była dla mnie ogromnym wyzwaniem, stresem ale widoki były tego warte. Odkryliśmy też nowe pyszne restauracje, ale odwiedziliśmy również te w których jedzenie smakowało nam ostatnio. I mój mąż zabrał mnie do fabryki słodyczy skąd wyszłam z pysznymi krówkami i żelkami. Podróż powrotna była okropna i 6-godzinną trasę jechaliśmy 10 godzin, z czego 3 czy 4 to była jazda z samego Zakopanego do Krakowa... Wróciliśmy padnięci, ale wyluzowani po tygodniowym wypoczynku. Drugi tydzień urlopu spędziłam z mężem na załatwianiu spraw które odkładaliśmy ze względu na godziny naszej pracy i to że mój mąż ostatnio dużo czasu w tygodniu spędza w delegacji w Warszawie. No i resztę czasu spędziliśmy na naszej działce i nadgoniliśmy dużo prac. Muszę przyznać, że ten urlop był mi bardzo potrzebny. Przez te 2 tygodnie wypoczęłam, odprężyłam się, odpoczęłam psychicznie, zapomniałam o problemach dnia codziennego, naładowałam akumulatory i wróciłam do pracy z nową energią.
Tymczasem w pracy bez zmian, kolega chciał już wrócić do pracy, ale ortopeda nie dał mu jeszcze pozwolenia na powrót i przedłużył zwolnienie do 26 września... Więc dalej walczę na sklepie.
Z życia codziennego nadal ciężko pogodzić mi się z tym, że dziadka też już z nami nie ma. Zdrowie póki co nawet dopisuje, aczkolwiek zaczynają się pierwsze przeziębienia i pierwszy katar mam już za sobą. No i pogoda za oknem jest coraz chłodniejsza, zaczynają się chłodne dni których nie znoszę, a niestety teraz już będzie coraz gorzej.
Trochę się rozpisałam więc już kończę.
Kocham Cię Mężu, wracaj już do mnie...