Ta notka miała być pozytywna, ale niestety taka nie będzie... w piątek w pracy okropne wieści. Zmarł mój kochany dziadek, cały weekend różańce, w poniedziałek pogrzeb. Po raz kolejny serce pękło na małe kawałki. Jeszcze dobrze nie pozbierałam się po śmierci mojej ukochanej babci a tu kolejny cios... Za dużo ich w ostatnim czasie. Dziadku tak mi przykro, że już Cię z nami nie ma i że nie zdążyliśmy się pożegnać bo odszedłeś tak nagle...
Z bardziej przyziemnych rzeczy: jestem już po gastroskopi, która nadal nie wyjaśniła moich dolegliwości chorobowych... Jest lekkie zapalenie ale lekarz stwierdził że nie ma ono nic wspólnego z moimi dolegliwościami. Dostałam leki, które zażywam według zaleceń i zobaczymy. Póki co cieszę się że na razie dolegliwości odpuściły i może już nie wrócą, bo wtedy już nie wiem gdzie dalej uderzać. Natomiast jeśli chodzi o samo badanie nie powtórzyłabym go już za żadne skarby świata, no chyba że od tego zależało by moje życie.
Jeśli chodzi o pracę dalej siedzę na sklepie za kolegę. Od ostatniej notki miał już 2 razy przedłużane zwolnienie i oficjalnie ma je do 15 sierpnia, ale kazał mi się nastawić, że raczej i po tym 15 jeszcze nie wróci. Ale akurat potem 2 tygodnie mało mnie będą obchodziły ponieważ zaczynam urlop (do którego swoją drogą odliczam już z niecierpliwością).
A Was proszę żebyście trzymali kciuki, żeby w koncu pojawiła się jakaś pozytywna rzecz, bo na razie wszystko "ciągnie" w dół...
Kocham Cię mężu :*