Tak wygląda nasza jesienna działka z dachu naszego nowego domku ;)

Dawno mnie nie było, ale tyle się ostatnio dzieję, że niekoniecznie mam czas tu wpadać. Aczkolwiek Wasze wpisy staram się czytać na bieżąco mimo, że nie zostawiam komentarzy.

Dzisiaj mam wolny dzień, na który przygotowywałam się od dawna i który strzeli w łeb dzięki "cudownym" obostrzeniom naszego "wspaniałego" rządu... Dziękuję, że w tak piękny i spektakularny sposób pozbawiliście mnie możliwości organizacji mojej 30-stki w taki sposób w jaki chciałam to zrobić... Wszystko odwołane i pozostało mi świętowanie w domu pod dyktaturę obostrzeń. Jestem strasznie zła, niezadowolona i sfrustrowana. W październiku mieliśmy się bawić na 25-leciu ślubu cioci i wujka na które bardzo się cieszyliśmy i nastawialiśmy, żeby oderwać się od zmór dnia codziennego, ale nie wyszło bo z dnia na dzień przerzucili nas ze strefy żółtej do czerwonej gdzie zakazano takich imprez. Następnie cała Polska w strefie czerwonej i jakieś drakońskie zakazy i moją imprezę też szlag trafił. Świat zwariował a ja mam przeogromną ochotę się z tego wypisać, gdyby tylko tak się dało...

Mimo wszystko staram się być pozytywnie nastawiona i mimo, że w bardzo okrojonym składzie i rozłożonym na 2 dni i tak będę świętować co moje! Więc uciekam przygotowywać co trzeba.

Wybaczcie, ale musiałam to gdzieś z siebie wrzucić...

Trzymajcie się w tych czasach i nie dajcie się zwariować ;)